niedziela, 5 sierpnia 2012

Madera – kilka wspomnień z urlopu cz.3


Będąc na Maderze, czasem można odnieść wrażenie, że jest się w różnych miejscach świata – w dżungli, wysoko w górach, nad morzem/oceanem lub na skalistej pustyni. Różnorodność krajobrazu zależy od tego, w której części wyspy aktualnie się znajduje. Bo czy zdjęcia, na których jest tak zielono, w czymkolwiek przypominają te wcześniejsze, na których ocean jarzy się błękitem?




Zdjęcia z tego wpisu zostały zrobione w Ribeiro Frio. To największa na świecie dolina porośnięta prastarym lasem laurowym Laurissilva. Właściwie niemal cała wyspa jest porośnięta tymi lasami. Aż trudno uwierzyć ile lat mają te drzewa. Ich zieleń niemal raziła po oczach, szkoda, że na zdjęciach tego nie widać. Będąc wśród gór porośniętych tak ogromną ilością żywej, jaskrawej zieleni, miało się poczucie, że jest wyjątkowo piękna wiosna, zamiast drugiej połowy lipca.


Niesamowity spokój bił od tego miejsca. Było słychać tylko delikatny szelest liści i niesamowity śpiew ptaków. Małe domki rozsiane po zielonych zboczach są z pewnością cichymi zakątkami dla swoich mieszkańców. Aż chciałoby się mieć taki domek, to dopiero musi być relaks. Jedynym utrudnieniem byłby dojazd. Ilość krętych, bardzo wąskich dróg jest po prostu zatrważająca. Niesamowite przepaści dookoła, tworzą niezapomniane widoki, ale i sprawiają, że człowiek czuje respekt wobec natury. Na Maderze w ciągu niespełna dziesięciu minut można z poziomu oceanu wznieść się na wysokość ponad tysiąca metrów n.p.m. i znaleźć się powyżej poziomu chmur.




Pisząc o Maderze nie można pominąć Levad. Dla niewtajemniczonych Levady to kanały, którymi spływa woda z gór i lasów. Jest ich w sumie ponad tysiąc kilometrów. To takie małe betonowe kanaliki mniej więcej o szerokości 10 cm. Obok nich są ścieżki trekkingowe i nie tylko. To właśnie tam można poczuć się jak w dżungli. Idzie się wąską ścieżką wśród gęstej roślinności w bardzo przyjemnym chłodzie. Jest to coś niesamowitego. Niestety ja szłam Levadą tylko przez 30 min. Można powiedzieć, że to była taka autostrada wśród Levad. Na prawdziwe trasy, potrzebne jest specjalne obuwie, odzież i prowiant. Ja niestety nie miałam obuwia a i chętnych brak. Nikomu z mojej ekipy nie chciało się chodzić po górach z przewodnikiem, czego bardzo żałuję. Mam jednak pretekst, żeby jeszcze tam wrócić.


Ostatnie zdjęcie zostało zrobione właśnie na Levadzie. Czy nie przypomina to trochę dżungli?

1 komentarz:

  1. To jest coś, co baaaaaaardzo do mnie przemawia :)

    A choć ocean jest onieśmielający, to jednak zieleń... przynajmniej na mnie działa bardziej intensywnie :)

    Prastare lasy... Nie miałam pojęcia.

    OdpowiedzUsuń