sobota, 29 grudnia 2012

Ninni Schulman - Dziewczyna ze śniegiem we włosach



Cóż, książki o której pisałam ostatnim razem jednak nie skończyłam, ale za to przeczytałam inną. 
„Dziewczyna ze śniegiem we włosach” miała być kryminałem trzymającym w napięciu do ostatniej strony. Czy faktycznie taka była? Moim zdaniem nie. Fakt, intryga była dość misterna, ale napięcia mi zdecydowanie zabrakło. Mimo, że co chwilę czytelnik dowiaduje się czegoś nowego, to jednak czegoś mi brakowało. Nie miałam tej wewnętrznej ciekawości, która pchałaby mnie do pochłaniania kolejnych stron. Momentami miałam wrażenie, że czytam jakieś nudnawe akta sprawy kryminalnej z różnych punktów widzenia. Często też odkładałam książkę, bo czułam się nieco znudzona. Dość późno domyśliłam się, kto był sprawcą, więc to jest plusem tej książki. Książka jest wielowątkowa, co akurat w tym wypadku tylko mnie drażniło. Za dużo wszystkiego na raz, dodatkowo imiona, często dziwne, utrudniały połapanie się kto jest kim. Sami bohaterowie nie wzbudzili u mnie sympatii. Byli jacyś tacy... nijacy? Niby były nakreślone portrety psychologiczne, ale dla mnie mało pociągające. Nie zapamiętam żadnego z bohaterów na dłużej, może dlatego, że byli za mało charakterystyczni? 
Nie chciałabym oceniać tej książki jednoznacznie negatywnie, bo w gruncie rzeczy wcale nie jest taka zła, ale nie przypadła mi do gustu, zbyt mało napięcia, co powinno być charakterystyczne dla kryminału. 

czwartek, 27 grudnia 2012

Czytam...


Czytam książkę... Czy mi się podoba? Nie wiem... Nie wiem nawet czy ją skończę, bo choć chciałabym poznać zakończenie, to jednak na horyzoncie pojawiają się kolejne, na które czekam (a jest ich kilka). Mimo mieszanych uczuć, jedno na pewno jest wyjątkowe... cytaty, tudzież złote myśli... jakkolwiek to nazwać. 

"Miłość - jedno słowo, niby nic, nieznaczne jak ostrze noża. Właśnie tym jest: ostrzem, krawędzią. Przechodzi przez środek twojego życia, dzieląc wszystko na pół. Przed i po. Cały świat spada na którąś ze stron.
Przed i po. I w trakcie - moment na krawędzi."


"Większość rzeczy, nawet najpotężniejsze żywioły, ma początek w czymś niepozornym. Trzęsienie ziemi, które obraca miasta w gruzy, zaczyna się od wstrząsu, drżenia, szmeru. Muzyka zaczyna się od wibracji. Powódź, która nawiedziła Portland dwadzieścia lat temu po prawie dwóch miesiącach nieustającego deszczu, zalała laboratoria i zniszczyła tysiące domów, porywała opony, worki ze śmieciami i stare buty i ciągnęła je środkiem ulic jak łupy, zostawiając po sobie cienką warstwę zielonego szlamu, odór zgnilizny i rozkładu unoszący się w powietrzu przez długie miesiące, zaczęła się od cienkiej strużki wody uderzającej o nabrzeże. 
Bóg stworzył cały wszechświat z jednego atomu nie większego niż myśl.
Życie Grace rozpadło się na kawałki z powodu jednego słowa: "sympatyk". Mój świat zadrżał w posadach z powodu słowa "samobójstwo".
Poprawka: to był pierwszy raz, kiedy mój świat zadrżał w posadach.
Drugi raz również stało się to z powodu słowa. Słowa, które wydostało się z mojej krtani i zatańczyło na moich ustach, zanim byłam w stanie pomyśleć i je powstrzymać.
Pytanie brzmiało: "spotkamy się jeszcze?"
A to słowo brzmiało: t a k."


Muzyka na dziś: Il Divo - VEN A MI

sobota, 22 grudnia 2012

Merry Christmas and something else...




Z okazji zbliżających się Świąt
chciałabym złożyć Wszystkim najserdeczniejsze życzenia
Dużo zdrowia, szczęścia, wszelkiej pomyślności,
spokoju, miłości, braku zawirowań na ścieżce życia 
i czasu, czasu na refleksję i odpoczynek od dnia codziennego

Muzyka na dziś Hans Zimmer - Maestro

***

W cieniu zieleni tropikalnego lasu, tuż przy brzegu lazurowego jeziorka, siedziała kobieta.  Jej markowe ubranie, na co dzień idealnie wyprasowane teraz, było wygniecione. długie włosy splątał wiatr, ale ona wydawała się tego nie zauważać. Zwykle nieziemsko błękitne, roziskrzone oczy, teraz pozostawały przygaszone i smutne. 

Usilnie starała się wrócić pamięcią do tamtych czasów. Na próżno. Jedyne co pamiętała, to obezwładniająca feria barw i... strach. Strach, który ściskał za gardło i wprawiał ciało w drżenie. Później była tylko ciemność. 

Wiedziała, że musiał istnieć powód, dla którego nie chciała pamiętać. Gdyby nie Henry, nigdy nie byłaby tym, kim jest teraz. Ale dlaczego jej nie powiedział? Dlaczego ukrył przed nią prawdę, że wie skąd pochodzi? Kim tak naprawdę była?

Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nie znała motywów jego zachowania. Te wszystkie próby nauczenia jej patrzenia na świat jego oczyma, jego hojność i dobroć, zapewnienia, że jest jego najcenniejszym skarbem i wreszcie palące próby trzymania jej z dala od świateł reflektorów... Teraz nabrało to zupełnie nowego znaczenia... Wszystkie jego działania były podyktowane nie tylko miłością... było coś jeszcze. Znajome, zimne macki poczucia zdrady i rozczarowania wpełzły do jej serca, by zakorzenić się w nim już na zawsze.

Henry był jedną z dwóch osób, którym ufała bezgranicznie, a teraz okazało się, że ją zdradził, ukrył przed nią prawdę i nie było już sposobu, by go o nią zapytać. Ileż by dała, żeby przywrócić go do życia. Tylko czy prawda nie okazałaby się jeszcze bardziej bolesna? Może Henry chciał ją w ten sposób chronić? Czasem niewiedza jest błogosławieństwem, jednak... 

Dziewczyna w czerwonej pelerynie



Ten film chciałam zobaczyć dawno temu, ale jakoś mi nie doszło. Teraz się udało i powiem szczerze, że żałuję, iż nie obejrzałam go w kinie. Zawsze lubiłam tego rodzaju filmy. Panował w nim niesamowity klimat, tajemnicy i grozy jednocześnie. Naprawdę coś niesamowitego. Fabuła też wcale nie tak banalna jak mogłoby się wydawać. To taka ulepszona wersja czerwonego kapturka dla dorosłych. Bardzo ładnie została też pokazana hermetyczna społeczność wioski, wszystkie koligacje i powiązania. No i co tu dużo mówić uwielbiam Amandę Seyfried w tej roli :) Ogólnie gorąco polecam film jeśli ktoś lubi filmy z elementami fantasy :) 

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Becca Fitzpatrick - Finale



Ostatnio mam coraz mniej czasu na czytanie. Może przez moje ciągłe napięcie w ostatnim czasie, ciężko mi trafić na książkę, która spodobałaby mi się w pełni? Nie mam pojęcia.

Finale to ostatnia, 4 część Szeptem. Tak szumnie została okrzyknięta najbardziej romantycznym zakończeniem. Cóż... ja tam nie widziałam nic porywającego. Sama książka nie była zła, ale momentami strasznie mi się dłużyła. Wiele wątków musiałam sobie przypomnieć (jako, że od poprzedniej części minęło sporo czasu), często też odkładałam tę książkę i sięgałam po inne zajęcia, co mi się nie zdarza, kiedy wciąga mnie fabuła. Nora i Patch jakoś stracili swój urok. Gdzieś po drodze od pierwszej części stracili swój urok. I choć sama fabuła i sieć zagadek była pomysłowa, to chyba nie do końca rozwinięta na korzyść. Czegoś mi zabrakło. Zakończenie mnie nie poruszyło. Ot... zwykła bitwa, nieopisana jakoś wyjątkowo szczegółowo, wręcz przeciwnie. Nie było jakichś większych dramatów i trzymania w napięciu. Dla mnie to było jakieś nijakie. 

Zawsze serię Szeptem porównywałam z Upadłymi, pewnie dlatego, że zaczęłam je czytać w tym samym czasie. O ile na początku bardziej podobało mi się szeptem, o tyle w ostatecznym rozrachunku wybieram Upadłych, zwłaszcza po ostatniej części, która trzymała w napięciu, była zaskakująca i przede wszystkim bardzo emocjonalna i wzruszająca. To tyle, wybór lektury serii Szeptem pozostawiam w Waszych rękach. Ja ani nie polecam ani nie odradzam :) Ach... zdecydowany plus za okładkę, ta jest niestety lepsza od treści.

Welcome to the Rileys


Na film trafiłam zupełnie przypadkiem w HBO GO. Obejrzałam ze zwykłej ciekawości i muszę przyznać, że bardzo mi się podobał. Sama fabuła była genialna. Postaci nie były banalne i oklepane. Każdy miał swój własny indywidualny charakter i był obarczony problemami. Doug i Lois borykają się ze śmiercią swojej córki. Lois nie przepracowała jeszcze swojej żałoby, za to wpadła w agorafobię i szereg innych mniej oczywistych zaburzeń. Doug spotyka prostytutkę i postanawia jej pomóc, ale robi to z dużym wyczuciem. Nie naciska na nią, nie chce zabrać jej ze sobą do domu i traktować jak córkę. Zamiast tego ratuje ją z kłopotów i urządza mieszkanie. Po prostu towarzyszy jej w podróży, którą jest jej życie. Pewnie właśnie dzięki temu istnieje szansa, że młoda, zbuntowana Mallory kiedyś wreszcie wyjdzie na prostą. W filmie pięknie pokazano, jak wiele znaczy sama tylko obecność drugiej osoby, świadomość, że ma się kogoś, na kim można polegać. Sam problem prostytucji również rzuca się w oczy. Nie tak prosto wyrwać się z tego błędnego koła. Zakończenie pozostało otwarte, ale można wnioskować, że Mallory postanowiła zmienić coś w swoim życiu, przypuszczalnie na lepsze.
Film bardzo polecam, warto zobaczyć. 

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Liz Braswell - The nine lives of Chloe King



Choć istnieje książka, będę pisać o serialu, który obejrzałam. Książka ukaże się w języku polskim za jakiś czas, żałuję że nie mam czasu, żeby przeczytać ją po angielsku, bo sądząc po serialu, książka będzie świetna.


Tytułowa Chloe King w dniu 16 urodzin wypowiada życzenie... chciałaby bardziej ekscytującego życia. Zrządzeniem losu, jej życzenia się spełnia, choć ten stan rzeczy nie ma akurat nic wspólnego z owym życzeniem. 
Serial zaczyna się sceną, w której tytułowa bohaterka ucieka przed obcym mężczyzną, który ją zabija, a ona choć umarła, budzi się i żyje dalej. Okazuje się, że Chloe nie jest człowiekiem... a kim? Tego nie zdradzę :) Od tej chwili jesteśmy świadkami perypetii dziewczyny, która przyzwyczaja się do nowej sytuacji. Dwójka przyjaciół głównej bohaterki jest absolutnie bezbłędna, a sama Chloe wzbudza sympatię od pierwszej chwili. Nie obywa się oczywiście bez zawodów miłosnych, które dodają smaczku całej akcji. Potem sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, ale żeby poznać szczegóły musicie same obejrzeć, tudzież przeczytać.  Polecam, naprawdę warto :) 

Poniżej wstawiam link do promo serialu :) Nine lives of Chloe King - promo

Amanda Hocking - Wybrałam Ciebie



Sięgnęłam po tę książkę ze względu na autorkę, jako że bardzo podobała mi się trylogia Trylle. Ta pozycja nie była tak porywająca, jak poprzednia. Trudno było mi się wyzbyć porównywania do Zmierzchu, może dlatego, że niektóre podobieństwa rzeczywiście występowały. Z drugiej jednak strony, były to elementy, które pojawiają się w wielu fabułach, więc pewnie się czepiam. Trochę zabrakło mi tu oryginalności, bo znowuż pojawiają się wampiry. Może nieco inne, niż w Zmierzchu, ale zawsze... Podobała mi się natomiast koncepcja wampirzej więzi, która jest dość nietuzinkowa. Sam motyw wampiryzmu nie został jeszcze w pełni rozwinięty, ale to jest pierwsza część serii, więc jestem pewna, że więcej zostanie wyjaśnione w kolejnych częściach. Mam wrażenie, że ta jest jedynie wstępem do następnych wydarzeń. O głównych bohaterach na razie nic nie napiszę, bo nie mam o nich zdania. 
Ogólnie fabuła wzbudziła moją ciekawość i książkę pochłonęłam bardzo szybko, jednak czytałam już lepsze pozycje. Tak czy inaczej „Wybrałam Ciebie” jest dobra dla zabicia czasu