poniedziałek, 17 grudnia 2012

Welcome to the Rileys


Na film trafiłam zupełnie przypadkiem w HBO GO. Obejrzałam ze zwykłej ciekawości i muszę przyznać, że bardzo mi się podobał. Sama fabuła była genialna. Postaci nie były banalne i oklepane. Każdy miał swój własny indywidualny charakter i był obarczony problemami. Doug i Lois borykają się ze śmiercią swojej córki. Lois nie przepracowała jeszcze swojej żałoby, za to wpadła w agorafobię i szereg innych mniej oczywistych zaburzeń. Doug spotyka prostytutkę i postanawia jej pomóc, ale robi to z dużym wyczuciem. Nie naciska na nią, nie chce zabrać jej ze sobą do domu i traktować jak córkę. Zamiast tego ratuje ją z kłopotów i urządza mieszkanie. Po prostu towarzyszy jej w podróży, którą jest jej życie. Pewnie właśnie dzięki temu istnieje szansa, że młoda, zbuntowana Mallory kiedyś wreszcie wyjdzie na prostą. W filmie pięknie pokazano, jak wiele znaczy sama tylko obecność drugiej osoby, świadomość, że ma się kogoś, na kim można polegać. Sam problem prostytucji również rzuca się w oczy. Nie tak prosto wyrwać się z tego błędnego koła. Zakończenie pozostało otwarte, ale można wnioskować, że Mallory postanowiła zmienić coś w swoim życiu, przypuszczalnie na lepsze.
Film bardzo polecam, warto zobaczyć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz