wtorek, 24 kwietnia 2012

Nie z tej epoki?

Tym postem (ponownie) wyładuję swoją frustrację. Wygląda na to, że powinnam się urodzić dekadę wcześniej, bo najwyraźniej moje przekonania i wartości są wysoce „nie na miejscu” w dzisiejszym świecie.
Czego oczekuje mężczyzna po trzydziestce zapraszając kobietę będącą w stałym, długotrwałym związku na kolację i do kina? Dlaczego nie rozumie odmowy, będącej komunikatem wprost? Co więcej, dlaczego twierdzi, że nie ma w tym nic złego, bo przecież to tylko (dla mnie aż) kolacja? Dlaczego nie przeszkadza mu fakt, że ów kobieta jest w związku? Co zrobić kiedy odmowa, ani nawet ignorancja, nie skutkują? Czy ja mam jakiś magnes przyciągający sytuacje niechciane albo wręcz żenujące? 
Przywykłam do sytuacji, w których fakt, iż ktoś jest w związku nie robi żadnej różnicy osobom z trochę młodszych roczników, ale ta sytuacja jest dla mnie zaskoczeniem. Może moje podejście do tematu nie jest nowoczesne, jednakże ja nie robię takich rzeczy. Czym innym jest spotykanie się w większym gronie, a czymś innym spotkanie sam na sam przy stoliku ze świecami. Według mnie to jest niewłaściwe i napawa mnie pewnego rodzaju… niesmakiem? Irytują mnie takie sytuacje, bo są zbędne i nie na miejscu. Nie potrzebuję męskiej aprobaty i adoracji, wpędza mnie ona w irytację i zażenowanie, i nie obchodzi mnie, jak dziwnie to brzmi.
W dzisiejszych czasach większość dąży do celu i nie zważa na innych. Przecież nie ma znaczenia, czy po drodze złamie się parę zasad, tudzież odbije narzeczoną/dziewczynę/żonę. Mam wrażenie, że to jest tak powszechne, że jest postrzegane jako pewien rodzaj normalności. Ok., tyle że ja się na to nie godzę.

Kawałek na dziś: Mika Mendes - Magico http://www.youtube.com/watch?v=ZM1GnUImrPw

środa, 18 kwietnia 2012

Nalini Singh – Krew Aniołów, Pocałunek Archanioła, Małżonka Archanioła, Ostrze Archanioła


Generalnie cykl Łowcy Gildii czytałam jakiś czas temu w wersji angielskojęzycznej. Wtedy byłam zachwycona. Teraz ponownie przeczytałam dostępne części, ale już w ojczystym języku i moje oczarowanie tylko się powiększyło. Mogę z ręką na sercu powiedzieć, że jest to jeden z moich ulubionych cykli, do którego wrócę jeszcze nie raz.
Jak zwykle poszperałam troszkę w sieci i niejednokrotnie byłam zdziwiona czytając niektóre negatywne opinie na temat tej serii, z którymi kompletnie się nie zgadzam, ale każdy ma prawo mieć swoje zdanie, prawda?
Już sam pomysł autorki jest absolutnie niebanalny i jedyny w swoim rodzaju. Rzadko kiedy spotyka się nadprzyrodzony świat, który przenika się z tym typowym ziemskim,  i oba te światy uzupełniają się wzajemnie. Tutaj obraz Nowego Jorku został stworzony tak, jakby wieża Archanioła była wpisana w jego rzeczywisty krajobraz, nie było tego poczucia, że coś tu nie pasuje.
Sama koncepcja aniołów, archaniołów, wampirów i łowców, również jest wyjątkowa. Osobiście nie spotkałam się z tym, żeby aniołowie tworzyli wampiry, i to dlatego, że muszą, a niekoniecznie chcą. Wampiry na usługach aniołów? To też mi się podoba i jest równie niebanalne, jak cała reszta.
Nalini stworzyła absolutnie wyjątkowy świat, świat, w którym wszystko ma swoje miejsce. Zbudowała pełny, trójwymiarowy obraz, ze wszystkimi szczegółami, powiązaniami między bohaterami i hierarchią. Opisy miejsc i postaci niesamowicie pobudzały moją wyobraźnię.
Co do samych postaci. Tu moim zdaniem Nalini wykonała kawał mistrzowskiej roboty. Każdy bohater, nawet ten poboczny, był dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, i miał  jedyną w swoim rodzaju historię, często trudną i bolesną. Nie dało się nie lubić tych postaci, nawet jeśli momentami były brutalne i bezwzględne. Elena urzekła mnie od pierwszych stron, podobnie Rafael, i z każdą kolejną przeczytaną kartką byłam nimi zachwycona coraz bardziej i bardziej. Nie mam pojęcia w jaki sposób autorka tego dokonała, ale mimo tego pierwiastka ludzkiego, który obudził się w Rafaelu, on nadal pozostał istotą, która nie jest człowiekiem. Dało się to wyczuć na każdym kroku. Dla mnie to było niezwykłe, gdyż jedna postać miała w sobie zarówno pierwiastek ludzki i nieludzki i tworzyło to niesamowitą harmonię. Wiem, że brzmi to jak masło maślane, ale nie potrafię tego lepiej dobrać w słowa.
Odnosząc się do samego Ostrza Archanioła, czyli historii Dmitriego: to również była wyjątkowa historia, która łapała za serce i z przyjemnością ją czytałam. Mam jednak jedno małe ale… Być może wynika, to z mojej ogromnej sympatii do Eleny i Rafaela, jednak brakowało mi ciągu dalszego ich historii i czytając Ostrze Archanioła, łapałam się na tym, że szukałam wyżej wspomnianych bohaterów. Mam takie poczucie, że ich historia została troszkę przerwana, bo w Małżonce Archanioła, obudziła się matka Rafaela i co dalej? W Ostrzu właściwie zostało to tylko wspomniane raz czy dwa i nic poza tym. A z tego, co zdążyłam się zorientować, to kolejna część ma dotyczyć jeszcze innego bohatera, więc czuję pewien niedosyt, ale pewnie się czepiam ( nie pierwszy raz z resztą).
Gorąco polecam serię o łowcach Gildii wszystkim, którzy są znużeni typowymi historiami o wampirach, czy aniołach, te książki wyróżniają się właściwie wszystkim, na długo zostając w pamięci. Mam do nich ogromny sentyment i wrócę do nich jeszcze nie raz. Dodam tylko, że wszystkie cztery znajdują się w mojej elektronicznej biblioteczce ulubionych książek.

wtorek, 17 kwietnia 2012

Czarne wizje

Czy nade mną zawisło ostatnio jakieś fatum? Chory mężczyzna jest gorszy od chorego dziecka. Chociaż z drugiej strony, jeśli nawet lekarz rozłożył ręce i skończyło się na badaniach w szpitalu, to może ja przesadzam? Zwyczajnie zabrakło mi cierpliwości, pewnie to również wina zmniejszonej ilości snu, ale zawsze…
Jestem zmęczona, wiecznymi wymaganiami i oczekiwaniem, że będą tą, która zawsze myśli racjonalnie, nawet w bardzo stresujących sytuacjach. Ja też czasem mam ochotę pozwolić sobie na chwilę słabości…
Muzyka na dziś Non-Stop Music – Potomac Fever  http://www.youtube.com/watch?v=4vqmw2WnL1o

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Seven Days by Soular

Ostatnio powróciłam do czytania ff. I ten powrót nie ma nic wspólnego z imionami Belli i Edwarda (które dla mnie nie mają już większego znaczenia) chodzi raczej o dotarcie do historii, które same w sobie są bardzo ciekawe, a nie zostały wydane. Dodam jeszcze, że zabrałam się za ff-y już ukończone. Z kilku z nich zrezygnowałam po kilkudziesięciu stronach, z różnych powodów, takich jak np. brak głębi w treści, widoczna niedojrzałość autora, czy zbytnia przewidywalność fabuły. Wiem, jestem wybredna i mam spore oczekiwania, ale pewne rzeczy są dla mnie nie do przejścia.
Jakiś czasem temu przymierzałam się do Seven Days, ale zabrakło czasu, żeby po niego sięgnąć, potem zupełnie o nim zapomniałam i dopiero wczoraj ponownie trafiłam na tego ficka. Skończyło się na tym, że zarwałam noc, bo nie sposób było się od niego oderwać. Na początku powinnam zaznaczyć, że tłumaczenie w wykonaniu chomika aaa2203 (gdzie można je znaleźć) jest genialne. Bogaty język i płynność, sprawiają, że czyta się szybko i przyjemnie.
Sama treść pozostanie na jakiś czas w mojej pamięci. Tematyka mafijna nigdy jakoś szczególnie mnie nie pociągała, ale też nie odrzucała. Seven Days nie był jakoś szczególnie brutalny pod tym względem, coś było wspominane o ciałach i mafijnych porachunkach, jednak wszelkie makabryczne obrazy i szczegóły zostały pominięte, dzięki czemu fabuła była bardziej łagodna, niż miało to miejsce np. w EP. To, co mnie urzekło, to kreacje bohaterów. Bella sporo przeszła, w dodatku została poniżona oraz ograbiona z poczucia własnej godności i przyzwoitości, a mimo to była niezwykle silną kobietą i nigdy się nie poddała. Postać Edwarda od początku łapała mnie za serce. Na początku był niesamowicie bezwzględnym, zimnym człowiekiem, ale dało się wyczuć gdzieś tam głęboko ukryte przejawy uczuć, których nie okazywał. Jego stopniowa przemiana, walka z uczuciem i wreszcie kapitulacja były ujmujące. Oddał się bezwarunkowo kobiecie, którą pokochał, zrezygnował dla niej z dotychczasowego stylu życia i starał się stworzyć normalny dom. Przy całej tej diametralnej zmianie, nadal jednak pozostał Edwardem i nie zatracił swoich cech charakteru, co jak przypuszczam, musiało być niezłym wyzwaniem dla autorki.
Muszę też wspomnieć, iż Seven Days jest bardzo nasycone scenami erotycznymi, co wydawało się tu bardzo właściwe. Sceny te były momentami dość brutalne (szczególnie na początku), ale przy tym nie były niesmaczne. Autorka nie przekroczyła tej bardzo cienkiej linii, co jest warte pochwały.
Podsumowując, mnie bardzo podobał się ten ff. Nie był ani zbyt przytłaczający, ani też szczególnie lekki – był w sam raz na zwyczajny dzień, tudzież noc. Nie polecam osobom, które mają „uczulenie” na sceny erotyczne, ale dla mnie to piękna historia, na końcu nawet wzruszająca.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Przysięga by Nanik


"Przysięga" dla mnie jest dziełem absolutnie znakomitym i wyjątkowym pod każdym względem. Jest to stała pozycja na mojej elektronicznej półce, do której bardzo często wracam. Tę historię powinien przeczytać każdy, kto chce zrozumieć pojęcie zdrady oraz ładunek emocjonalny, jaki ona ze sobą niesie. Podsunęłam tą opowieść mojemu mężczyźnie (Ani mam nadzieję, że się nie gniewasz), który nawet nie chciał słyszeć, o czytaniu "damskiego romansidła". Wymogłam na nim, żeby zerknął na pierwsze 20 stron. Skończył na ostatniej ze słowami "Wow, to daje do myślenia".
"Przysięga" to opowiadanie autorskie o zdradzie małżeńskiej. Jej wyjątkowość bierze się z kilku rzeczy. Pierwszą z nich jest fakt, iż ta historia składa się z trzech części i każda z nich jest pisana z innego punktu widzenia. Mamy więc obraz z punktu widzenia tej trzeciej osoby (Gabriel), osoby zdradzającej(Julia) i zdradzonej (Robert). Czy to nie daje nam pełnego wglądu w sytuację?
Drugą rzeczą świadczącą o wyjątkowości tej historii jest obiektywizm autorki. Przedstawiła sytuację zdrady( która budzi powszechny opór i wiele emocji wśród ludzi) nie wplatając w treść własnych emocji, osądów i przekonań. Nie potępiała żadnego z bohaterów, pozostawiła ocenę czytelnikowi. Czyli w zasadzie w tym temacie dokonała niemożliwego. A jednak udało jej się to i widać to w każdej linijce tej historii.
I wreszcie trzecia rzecz. Emocje. Zdrada została tu przedstawiona jako destrukcyjne doświadczenie, tragedia nie tylko osoby zdradzonej ale i zdradzającej. Niesamowity ładunek emocjonalny, jaki niesie za sobą ta opowieść oraz wyjątkowa wnikliwość autorki, sprawiają, że całość czyta się z drżeniem serca i z zapartym tchem. Ta opowieść daje również nadzieję. Nadzieję na, mimo wszystko, szczęśliwe zakończenie, tak szczęśliwe, jak to tylko możliwe w opisanej sytuacji.
Gorąco polecam tę pozycję wszystkim, również mężczyznom. Naprawdę warto. Mogłabym tu pisać i pisać na temat tego opowiadania, wgłębiając się w emocje poszczególnych bohaterów i analizować ich sytuację, ale pozostawiam to czytającym, niech każdy sam wyciągnie odpowiednie wnioski. "Przysięgę" można znaleźć na chomiku Nanik_ po wcześniejszej prośbie o hasło. Przy okazji zachęcam do pozostawienia po sobie komentarza, który należy się autorce za ciężką pracę, czas oraz tak wspaniałą historię.

Zaległości

Nadszedł czas, żeby nadrobić zaległości dotyczące przeczytanych książek tudzież fan fiction i opowiadań autorskich. Nie jestem w stanie napisać czegoś o każdej z nich, ponieważ nie pozwala mi na to czas, dlatego wybrałam te, które najbardziej zapadły mi w pamięć w ostatnim czasie.

***


Lustra by adorablecullen

Jest to fan fiction przetłumaczone przez kilka osób. Można je znaleźć na chomiku smok_z. Samo tłumaczenie jest świetne, napisane barwnym językiem, czyta się bardzo płynnie. Wielki szacunek dla tłumaczy.
Sama treść... hmm jest to dość nietypowa historia, ale mam trochę mieszane uczucia, które być może wynikają z mojego kierunku studiów. Element fantasy wpleciony w fabułę, czyli tytułowe lustro, nie jest może szczególnie oryginalny, ale staje się katalizatorem późniejszych wydarzeń. Bardzo podobało mi się, to jak autorka przedstawiła problemy dojrzewania z punktu widzenia dorastającego chłopca. To było bardzo naturalne i realistyczne. Przedstawiając głównych bohaterów jako dorosłych, mam wrażenie, że nie poszło jej już tak dobrze. Co jakiś czas czułam pewien brak spójności lub wyolbrzymienie. Przypuszczam, że moje odczucia biorą się z faktu, iż Edward cierpiał na PTSD (wg autorki). Miałam nieodparte wrażenie, że autorka coś wie, ale jednak nie do końca. Próbowała stworzyć pewien obraz, który jednak był niespójny, momentami oderwany od rzeczywistości, czasem przesadzony. Tu już nawet nie chodzi o nazewnictwo, nazwała objawy nie do końca zgodne ze stanem faktycznym i już, nie musiała wiedzieć wszystkiego, ale w samych reakcjach Edwarda też brakowało logiki i spójności. Przedstawiony został jako człowiek nieśmiały, inteligentny i wycofany, tylko czasem jego reakcje kompletnie przeczyły temu opisowi, o konsekwencjach jego traumy nie wspominając. O samej Belli nie będę zbyt wiele pisać, bo w niej czegoś mi brakowało. Momentami była nijaka. Niby empatyczna i rozumiejąca, ale to znowuż kłóciło się z jej wcześniejszymi doświadczeniami.
Ja wiem, że się czepiam i pewnie jestem teraz upierdliwa, ale dla mnie spójność bohatera jest tak samo ważna, jak spójność całej fabuły i gdy tego pierwszego zabraknie, to całość zgrzyta. W moim odczuciu autorce zabrakło nie tyle wiedzy, co intuicji.
Ogólnie całość mi się podobała, to, o czym napisałam wyżej, to niuanse, których pewnie wielu nawet nie zauważy. Jeśli ktoś ma ochotę na lekturę nie do końca typową i z nutą fantastyki, to polecam.

piątek, 6 kwietnia 2012

Święta tuż, tuż

Oj jakże dawno mnie tu nie było. Wiem, zaniedbałam bloga, ale mówiąc szczerze nie tylko bloga, bo chomika również. Trudno mi ostatnio nadążyć ze wszystkim. Mój czas ogranicza się do szybkiego przeglądania wiadomości i ewentualnych krótkich odpowiedzi. Nie jest to dla mnie komfortowa sytuacja, póki co jednak muszę zacisnąć zęby i iść dalej.
Pogoda nie rozpieszcza. Tegoroczne święta mają być zimne i mokre, i nic nie wskazuje na to, żeby miało być inaczej. Pamiętam jeszcze te czasy, kiedy miałam niewiele ponad 10 lat a lany poniedziałek był tak ciepły, że biegałam z koleżankami i kolegami w krótkim rękawku z butelkami wody w ręce. Te czasy minęły bezpowrotnie. Teraz jestem za stara, żeby tato zrobił mi pobudkę zimnym prysznicem, czy szklanką wody na twarzy. Minęły też czasy, kiedy szukałam koszyczka ze smakołykami. Teraz pozostała gorączka sprzątania i świątecznych wypieków. I choć większość świątecznej magii zniknęła, to nadal uwielbiam świąteczne śniadanie w gronie rodzinnym czy pójście na święconkę.
Coraz częściej słyszę, że ktoś nie cierpi świąt, że siedzenie przy stole z rodziną jest męczące a tematów do rozmów brak. Tak sobie myślę, że te sympatie i antypatie związane ze świętami, w dużej mierze zależą od naszych doświadczeń i od tradycji rodzinnych. Nie trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś może nie lubić świąt. Bo czy zmuszanie się do siedzenia z kimś, kogo się nie lubi, może być przyjemne? Żadna rodzina nie jest idealna, w każdej bywają zgrzyty mniejsze lub większe. Sztuką jest mimo wszystko przebrnąć przez to z uśmiechem na twarzy.