niedziela, 27 stycznia 2013

...Wenus i Mars...




Natknęłam się ostatnio na książkę „Męski punkt widzenia czyli 10 pytań których nigdy nie zadałaś mężczyźnie”. Książka ma zaledwie 28 stron i naprawdę nie ma w niej nic, czego byśmy, my kobiety, nie wiedziały. Jest tak prosta... a jednak nie jest banalna. Od wieków komunikacja damsko-męska sprawia trudności obu zainteresowanym stronom. I choć w tym wypadku wiedza nie może nas całkowicie uchronić od popełniania błędów, to jednak czasem warto przypomnieć sobie różnice między kobietami i mężczyznami. W książce, a właściwie książeczce autorka zadaje tylko 10 pytań i podaje odpowiedzi mężczyzn z własnym komentarzem. To właśnie owy komentarz zmusza do myślenia, może nawet bardziej, niż same odpowiedzi. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że autorka pokazuje również podobieństwa między nami. W gruncie rzeczy często mamy nawet podobne oczekiwania, choć te same słowa znaczą dla nas (często) zupełnie coś innego. Czy to zatem tu należałoby szukać kłopotów w komunikacji? Pewnie też, ale nie tylko.


Często sama łapię się na popełnianiu podstawowych błędów. Ile to już razy uświadomiłam sobie, że łatwiej mi zrozumieć punkt widzenia obcego mężczyzny niż własnego. Dlaczego czasem łatwiej nam porozumieć się z kimś kto jest dla nas obcy? Cóż... dla mnie odpowiedź jest dość prosta. Z własnym partnerem/mężem/chłopakiem zawsze do głosu dochodzą emocje,  to one najczęściej są przyczyną naszych nieporozumień i kłótni. Kiedy emocje opadają zaczynamy widzieć wszystko w zupełnie innym świetle, jednak zanim one opadną, już zdążymy się pokłócić. Bo przecież niektóre sprawy nie mogą czekać aż trochę ochłoniemy, trzeba je załatwiać na gorąco... Oczywiście najlepszym rozwiązaniem zawsze jest się uspokoić i dopiero potem porozmawiać, ale łatwo powiedzieć trudniej wykonać... Tak to już z nami jest. To działa w obie strony. 

Cóż, pozostaje nam tylko starać się komunikować jak najlepiej, szukać w sobie oparcia i cieszyć swoim towarzystwem :) 

Muzyka na dziś: Labrinth feat. Emeli Sande - Beneath Your Beautiful


niedziela, 20 stycznia 2013

Grace Burrowes - Spełnione życzenie



Ta historia jest dość nietypowa jak na romans historyczny. Czy lepsza? To zależy kto i czego oczekuje od tego typu pozycji. Mamy tu do czynienia z córką księcia Sophie i baronem Vimem, jednak oni nie znają swoich tytułów. Co ciekawe znajdują się zupełnie sami w rezydencji, również bez służby. Towarzyszy im za to dziecko, podrzutek. Sytuacja jest o tyle śmieszna, że to ów baron uczy lady jak się nim opiekować. Jest przy tym wyjątkowo uroczy. Z kolei wspomniana lady umie świetnie gotować. Czyż tak kombinacja i wyjątkowe okoliczności nie są dziwne, jak na tamte czasy? Może właśnie dlatego, ta historia zapada w pamięć. Oczywiście potem w fabułę wplatają się jeszcze bracia Sophie, którzy również są dość nietypowi, no i sam książę. Wszyscy oni dążą do wyswatania Vima  z Sophie, co też nie jest do końca typowe, bo między książętami i baronami była społeczna przepaść. Do całej historii dochodzi jeszcze pewien wątek z przeszłości Vima i jego urażona duma. Oczywiście wszystko się dobrze kończy, jak to bywa w romansach. 
To bardzo lekka historia, nadaje się w sam raz na nudny zimowy wieczór. 

środa, 16 stycznia 2013

Olivia Cunning - Za sceną





Ta książka znajduje się w top najlepszych romansów erotycznych Amazonu. Czy aby na pewno taka jest? Z założenia ten rodzaj literatury obfituje w sceny seksu, ale tu było ich chyba nieco za dużo. Sama historia całkiem lekka, wciągająca i szybko się ją czyta, ale gdyby wyciąć sceny seksu, to z treści zostanie jakieś 10% W dodatku sceny są dość ekstremalne, a słownictwo raczej wulgarne, choć do tej historii pasowało i jedno i drugie. Wiele razy uśmiałam się niemal do łez, za co duży plus dla autorki. 

Osobiście wolę, kiedy tego typu książki mają też głębszy sens, nie tylko sam seks w wersji instrumentalnej. Tutaj niby był wspomniany sens, ale blakł przy tej ilości scen erotycznych. Myrna to silna kobieta, po przejściach, nadużyta emocjonalnie przez byłego męża. Brayan z kolei zmaga się ciągłym niedowartościowaniem ze strony ojca i tyle. Jest przy tym niesamowicie słodki i od razu wzbudził moją sympatię. Reszta ekipy też była zabawna, choć mam wątpliwości czy z ich głową było wszystko w porządku :)

Ogólnie książka mi się podobała, bo miałam przy niej niezły ubaw, ale nie wiem czy ją polecam. Jeśli ktoś nastawia się głównie na sceny erotyczne to śmiało może sięgnąć po tę pozycję, bo z doszukaniem się głębszego sensu, będzie pewien problem.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Federico Moccia - Mężczyzna, którego nie chciała pokochać





Przyznam szczerze, że nie znałam tego autora. Sięgnęłam po tę książkę bo spodobał mi się opis, i choć spodziewałam się czegoś zupełnie innego, to jednak jestem urzeczona. Dawno nie czytałam czegoś podobnego. Przede wszystkim poboczni bohaterowie nie zostali potraktowani po macoszemu. Po przeczytaniu opisu wydedukowałam sobie, że główna bohaterka Sophia będzie szarą, nijaką kobietką z ogromnym talentem. Jakie więc było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że to kobieta niezwykle silna, piękna i wierna swoim zasadom, mimo niesamowicie trudnej sytuacji życiowej i nieustającego poczucia winy. Jej życie z Andreą wcale nie było takie straszne jak mogłoby się wydawać, ale to wcale nie musiało oznaczać, że Sophia jest szczęśliwa. Z kolei Tancredi już na samym początku zaskoczył mnie swoim postępowaniem, które było skandaliczne. Stopniowo jednak, autor wprowadzał nas w jego sposób rozumowania, żeby wreszcie dotrzeć do samego sedna jego motywów. Tak naprawdę bardzo go polubiłam, podziwiałam jego upartość i konsekwencję. On również żył z nieustannym poczuciem winy, z którym radził sobie najlepiej jak potrafił. Czy jednak dostał to, czego chciał? Tylko częściowo. Na okładce napisano tak: „Była taka jak on. Była dryfującą duszą...” Chyba nie da się bardziej trafnie określić głównych bohaterów. 

Żałuję, że książka nie skończyła się inaczej, wolałabym inne zakończenie, bardziej jednoznaczne. Jednak, to czego ja bym chciała, niekoniecznie szło w parze z pragnieniami Sophii. Zaskoczyła mnie natomiast ostateczna sprzedaż Andrei (celowo nie wyjaśniam o co chodzi). To było chyba nawet gorsze od tego, czego dopuścił się Tancredi wobec Sophii. 

Ta książka  jest wielowymiarowa. Autor często przenosi czytelnika w przeszłość, przerzuca się z bohatera na bohatera i nie pomija nikogo.  Zmusza nas również do myślenia, pobudza do oceny sytuacji. Porusza tematy, które są trudne. Mamy tu do czynienia ze zdradą małżeńską (np Lavinia), wątpliwościami natury moralnej, poczuciem winy i krzywdy etc. To, co przydarzyło się Claudine też jest bardzo trudnym tematem... pod każdym względem.

Ta historia z pewnością zostanie na długo w mojej pamięci, na pewno jeszcze do niej wrócę w przyszłości. Gorąco polecam, naprawdę warto. Ach... tak na koniec, bardzo podoba mi się okładka. 

czwartek, 10 stycznia 2013

Indiago Bloome - Przeznaczona do gry



Przeznaczona do gry, to książka pod wieloma względami absolutnie wyjątkowa. Jest pierwszą częścią erotycznej trylogii i wyłamuje się z wszelkich ram tej kategorii. Bardzo trudno będzie mi cokolwiek o niej napisać, żeby nie zdradzić treści, bo to zepsułoby elementy zaskoczenia.

To, co od razu rzuca się w oczy, to fakt, że główna bohaterka jest mężatką z dwójką dzieci.  Co więcej, ma tytuł doktora psychologii, jej obiekt westchnień (o ile tak można to nazwać) jest wziętym naukowcem z dziedziny medycyny. Już samo to, nadaje pewien kształt tej powieści, gdyż tytuły wymagają od bohaterów rozmów na naukowo wysokim poziomie. Mając ten obraz w głowie stopniowo zanurzamy się w świat, w którym to emocje i zmysły wiodą prym. Aleksandra na 48 godzin zostaje pozbawiona zmysłu wzroku, a ponieważ historia jest pisana z jej punktu widzenia, opieramy się tylko na jej doznaniach. Opisy dotyczą więc w większości tego, co czuje, przeżywa i spekuluje na podstawie innych zmysłów. A uwierzcie mi, że jest to mieszanka wybuchowa. 

Kolejną wyjątkową rzeczą jest skomplikowana relacja, która łączy Jeremy’ego i Aleksandrę. Znają się z czasów uniwersytetu i łączy ich wspólny romans z przeszłości. I tu autorka nieco przybliża nam ich ex-związek (choć to dość niefortunne określenie), jednak ich relacja wyłamuje się z jakiejkolwiek próby złapania jej w istniejące ramy, czy kategorie. Żadne z określeń nie będzie tu w stu procentach pasowało. Mamy więc do czynienia z akcją teraźniejszą i kilkoma retrospekcjami do czasu studiów. W tym momencie powinny się pojawić wątpliwości natury moralnej, jako że Aleksandra jest mężatką. Ona sama oczywiście takie miała, ale mnie jako czytelniczkę opuściły wątpliwości, co jest dość niezwykłe. Po prostu ich relacja wydawała mi się naturalna i właściwa, o ile to możliwe w takich okolicznościach. Sama końcówka, ku mojej radości, potwierdziła moje początkowe odczucia. 

Jeśli chodzi o same sceny związane z seksem... choć opisywane doświadczenia są niejednokrotnie dość mocne, to jednak napisane z niebywałą wprawą. Nie ma tu nieskończonej liczby wulgaryzmów, czy zbyt szczegółowych opisów, które mogłyby zniesmaczyć czytelnika. Wręcz przeciwnie, autorka zadbała o odpowiedni klimat, stopniowała napięcie, nie pozwalając nam ochłonąć i odpocząć od nadmiaru wrażeń. Punkt kulminacyjny, kiedy to wyjaśniają się wszystkie motywy Jeremy’ego i świadoma zgoda Aleksandry na wszystko, co ma się wydarzyć później, jest dość zaskakujący. Oczywiście można było to w jakimś stopniu przewidzieć, ale i tak zwraca to akcję w zupełnie innym kierunku, który jest niecodzienny dla tego typu literatury. Tak czy inaczej, to całkiem miła odmiana. Epilog jest wstępem do kolejnej części i podnosi poziom adrenaliny czytelnika, zwiastując nieco inny klimat, jednocześnie stanowi kolejny zwrot akcji. 

Gdybym miała stwierdzić o czym jest ta historia, to powiedziałabym, że jest o przekraczaniu granic, które prowadzą nas nieuchronnie do poznania prawdy o sobie samym. Oczywiście teraz wiele osób mogłoby powiedzieć, że główna bohaterka jest głupia, że tak się poddaje kochankowi, a on z kolei władczy i bezduszny etc. jednak takie myślenie wydaje mi się być podyktowane niezrozumieniem uczuć i emocji bohaterów.

Nie wiem czy wszystkim spodoba się ta książka. Jeśli ktoś jest przywiązany do klasycznego schematu, to może się rozczarować. Dla mnie jednak była to bardzo intrygująca odmiana i z pewnością sięgnę po kolejną część. Ja polecam, a decyzję pozostawiam Wam :)

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Nicholas Sparks - Szczęściarz



Czytałam różne opinie o tej powieści, ale ja osobiście uważam, że jest całkiem dobra. Wszystko jak zwykle zależy od naszych oczekiwań i upodobań. 
Zabrałam się za tę pozycję, ponieważ chciałam obejrzeć film, a w odwrotnej kolejności to niespecjalnie działa. Historia sama w sobie nie jest jakoś szczególnie oryginalna, ale czy zawsze musi taka być ? W tej powieści chyba bardziej chodziło o emocje i uczucia bohaterów. Jeśli ktoś szuka rozbudowanych opisów, to tu może mu ich trochę brakować (pomijając retrospekcje z udziałem Logana). Sama akcja też toczy się dość leniwie, ale w tym wypadku zupełnie mi to nie przeszkadzało. Mnie osobiście urzekli bohaterowie, każdy na pierwszy rzut oka zwyczajny. Po bliższym poznaniu zyskiwali coraz bardziej i nie sposób było ich nie lubić. Logana cechował upór i to, że zawsze praktycznie podchodził do świata. Beth zawsze była niezwykle delikatna, kobieca i cierpliwa. Babcia Nana bawiła mnie ciętą ripostą i życiowym doświadczeniem. Ben był dzieckiem innym niż jego rówieśnicy i często za to obrywał, ale był wyjątkowy. Clayton natomiast, był jedyną osobą, która mnie drażniła... choć jego godne pożałowania rozumowanie, później już, budziło tylko moją litość. Każdy z bohaterów był jedyny w swoim rodzaju. Czytając tę książkę można było się wściekać, płakać i śmiać jednocześnie. 
Cieszę się, że przeczytałam książkę, jednak po obejrzeniu filmu doszłam do wniosku, że był lepszy od książki, co mnie samą bardzo zaskoczyło. Nie miałam pojęcia, że Zac Efron będzie tak bardzo pasował do roli Logana. Taylor Schilling również sprawdziła się w roli Beth, świetnie pokazała delikatność bohaterki. W filmie akcja była trochę bardziej wartka, może dlatego tak mi się podobał. 
Podsumowując, nie jestem pewna czy książka spodoba się każdemu. Mam do niej kilka „ale” nie chcę się jednak czepiać. Jeśli nie książka, to warto zobaczyć chociaż film, bo choć historia jest prosta, to jednak ma coś w sobie i potrafi wzruszyć. 

niedziela, 6 stycznia 2013

Philips Susan Elizabeth - Odrobina Marzeń




Jest to książka, którą naprawdę warto przeczytać. I już nawet nie chodzi o samą fabułę, bo nie jest jakoś szczególnie oryginalna (choć i takie elementy posiada), chodzi mi o bohaterów. Gdybym miała jednym słowem powiedzieć o czym jest ta książka, powiedziałabym, że o przetrwaniu. 
Rachel i Gabe, dwoje głównych bohaterów. Oboje zmagają się z przeszłością, każde na swój sposób. Są zupełnie różni, a jednak łączy ich cierpienie i poczucie osamotnienia. Rachel posiada tak ogromną wolę walki, że miałam wrażenie, iż jest kobietą ze stali. Oczywiście załamywała się wielokrotnie, często poczucie bezsilności odbierało jej dech, a jednak zawsze wstawała i brnęła dalej, dla syna. Żadna kobieta nie chciałaby być na jej miejscu. Z każdym kolejnym krokiem życie podrzucało jej kłody pod nogi. Musiała zmagać się z bezustannym odrzuceniem i pogardą otoczenia, ale dała radę, nie miała wyjścia. A Gabe? Zamknął się w swojej skorupie cynizmu i starał się nie odczuwać żadnych emocji... a jednak w szafce nocnej trzymał pistolet. Nie zabił się tylko przez wzgląd na rodzinę. Autorka poruszyła tu jeszcze jeden temat, pokazała nienawiść (choć to może nieodpowiednie określenie) mężczyzny do niewinnego dziecka. Oczywiście Gabe miał swoje powody, w które nie będę wnikać, bo musiałabym zdradzić zbyt wiele. I tak ta oto dwójka ma na siebie zbawienny wpływ. Uleczają siebie wzajemnie, nie bez przeszkód, ale jednak. Ich miłość dojrzewa powoli, stopniowo. 
Serdecznie polecam tę pozycję, bo naprawdę warto. Jest w niej kilka wzruszających momentów i ciężko się przy niej nudzić.

Medeiros Teresa - Kochanka Nocy



Ależ to było odświeżające, po tych wszystkich książkach z wątkiem paranormalnym. Jednak nadal mam sentyment do romansów historycznych. 
Ta historia bardzo mnie urzekła. I wcale nie jest jakaś ckliwa, jak można by się spodziewać po opisie. W tym wypadku ślepiec wcale nie wzbudza litości :) Wręcz przeciwnie jest opryskliwy, wyniosły i zwyczajnie nieznośny. A przy tym nie sposób go nie polubić, jego duma i zachowanie momentami niezmiernie mnie bawiły. Podobnie jak jego pielęgniarka Samantha. Mała kobietka, a potrafiła postawić do pionu tyrana włącznie z służbą. 
Choć jest tu wiele humoru i ciętych ripost, to jednak jest to historia o budowaniu wzajemnego zaufania, przezwyciężaniu trudności, przystosowaniu się do nowej rzeczywistości i woli przetrwania. I co równie ważne, pokazano tu na czym powinna opierać się prawdziwa miłość. Dużym atutem jest też pewien element zaskoczenia, który pojawia się pod koniec tej historii. 
Jedna mała rzecz, do której mogłabym się przyczepić, to fakt, że trochę za szybko i pobieżnie potoczyła się akacja przy końcu. Miałam wrażenie jakby autorka chciała jak najszybciej zakończyć tę historię. Rzucało się to w oczy w porównaniu do bardziej rozbudowanej akcji na początku. Ale to tylko taki bardzo drobny mankament.
Polecam wszystkim miłośniczkom romansów historycznych, bo moim zdaniem warto. Nawet jeśli część ma pewne opory przed czytaniem historii, gdzie główny bohater ma pewne defekty :)