poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Madera – kilka wspomnień z urlopu cz. 7


Ten kościółek, to najważniejsze miejsce wszystkich Maderyjczyków. Zawsze 15 sierpnia przybywają tu pielgrzymki z całej wyspy, do cudownej figurki Matki Boskiej. Pielgrzymi te schody pokonują na kolanach, jest ich ponad dwadzieścia. Cóż ja pokonywałam je pieszo i muszę przyznać, że są one dość wysokie. Kościół znajduje się na wzgórzu Monte, w wiosce o tej samej nazwie. Komuś coś mówi ta nazwa? Pewnie wielu osobom, choć przypuszczam, że bardziej kojarzy się z typowymi maderskimi saniami niż z kościołem :)




Zjazd saniami ze wzgórza Monte, to wyjątkowe przeżycie. Nigdzie indziej na świecie nie można przejechać się saniami po asfalcie, gdzie jedynymi hamulcami są dwaj mężczyźni. Jedzie się około 20km/h, 3 km w dół między samochodami. Jazda trwa około pięciu minut, a sanie przy zakrętach często jadą bokiem. Tego się nie da opisać, to trzeba przeżyć. Koszt takiej jazdy to 15 euro od osoby, ale naprawdę warto.









Eira do Serrado to taras panoramiczny z widokiem na górskie przepaście i Dolinę Zakonnic. I tym razem znowu można zauważyć nieco inny krajobraz, bardziej surowy i skalisty. Niestety chmury bardzo utrudniły zobaczenie czegokolwiek, jednak kilka minut cierpliwości i coś tam się wyłoniło. Może nie za wiele, ale jednak. Jeśli chodzi o samą Dolinę Zakonnic, podobno wioska została założona właśnie przez zakonnice, które uciekały z nabrzeża przed rabunkami piratów. Później stała się swoistą przechowalnią dla wszelkiego rodzaju gangsterów, ze względu na trudnodostępne położenie. Teraz jest już tylko atrakcją turystyczną. Dolina Zakonnic słynie z wyrobów z kasztanów. Można tam kupić dosłownie wszystko z kasztanów. Likiery kasztanowe są niesamowicie słodkie, ciastka smakiem przypominają nasze pierniki, pieczone kasztany smakują raczej średnio, są lekko słone i mają bardzo dużą ilość mączki.






Powyżej typowa wioska rybacka Camara do Lobos, ulubione miejsce Winstona Churchilla. Spędził tam trochę czasu i podobno zakochał się w tym miejscu. Widok rzeczywiście jest urokliwy. W tej zatoczce rybacy do tej pory łowią ryby w tradycyjny sposób, na małych łódeczkach i zawsze w nocy. Wspominałam już o typowych trunkach, ale nie wspominałam o rybie, która występuje tylko na Maderze. Mam na myśli „Eszpadę” (nie wiem, jak to się pisze poprawnie). Ryba jest przepyszna i bardzo delikatna. Łowi się ją tylko w nocy z głębokości 1 km. Podobno nikt nigdy nie widział jej żywej, bo w trakcie połowu ciśnienie ją zabija i patroszy. Wiem, nie brzmi to najlepiej, ale warto spróbować. Polecam. Wracając jeszcze do Churchilla, zastanawiam się, jak on wytrzymywał odór, który unosił się nad tą zatoką. Suszono tam ryby i stąd ten bardzo nieprzyjemny zapach. Rybacy w ciągu dnia grają w karty i piją Ponchę. Mój mężczyzna błyskotliwie stwierdził, że oni muszą pić, żeby wytrzymać ten zapach. Przypuszczam, że są tak przyzwyczajeni, że już go nie czują :)

1 komentarz:

  1. Napisałabym, że mi Monte kojarzy się wyłącznie z pewną marką deserów... ale nie chcę wyjść na ignorantkę ;)

    Rany, teraz to mi brakło słów - te góry są... cudne? fantastyczne? obłędne??

    Panowie od sań wyglądają niemal groteskowo w tych swoich strojach ;)

    OdpowiedzUsuń