poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Madera – kilka wspomnień z urlopu cz. 8





Ogród tropikalny na wzgórzu Monte, to miejsce, w którym się zakochałam. Ogród wykupił bogaty Maderczyk (dorobił się w kopalniach złota w Afryce) i udostępnił go do zwiedzania. On sam sprowadził tam między innymi bogatą kolekcję najszlachetniejszych kamieni z całego świata, największą w Europie kolekcję rzeźb afrykańskich i kilkudziesięciu samurajów prosto z Chin (obecnie jest ich tylko 20, bo powódź zniszczyła resztę). Cały ogród mieści się na stromym zboczu, więc jeśli zejdzie się na sam dół, trzeba potem wrócić. Kursowały też elektryczne meleksy, ale co to za frajda jechać, kiedy można się wspinać po dróżkach i schodkach wśród tak pięknej zieleni i tylu gatunków roślin?




 Ogród został podzielony na swego rodzaju podogrody, był np. ogród japoński, a właściwie, aż dwa, był też ogród w stylu romantycznym i inne bliżej nieokreślone, ale kto by tam zwracał uwagę na takie szczegóły. Ja byłam po prostu zachwycona, mogłabym tam siedzieć godzinami i po prostu upajać się widokami. Wiele bym dała, żeby mieć taki zakątek na własność.




W całym ogrodzie była niezliczona ilość roślin. Wiele z nich zostało tu sprowadzonych, np. wsadzono sekwoję, która w momencie wsadzania miała wysokość 3 metrów. Paprocie mają tu formę drzew, takie zwyczajne leśne raczej nie rosną.




Madera jest jednym z nielicznych miejsc na świecie, gdzie można zjeść owoc filodendrona. Tak, to ten sam filodendron, który występuje u nas w doniczkach. Jest tam jeszcze jeden owoc, który potocznie nazywają budyniowym jabłkiem (druga nazwa mi umknęła, przepraszam). Owoc ten można zjeść tylko tam i nigdzie indziej. Nie można go eksportować, ponieważ dojrzewa w ciągu zaledwie jednego dnia i gnije. Trzeba go zjeść w kilka godzin po zerwaniu. Niestety nie znalazłam nigdzie tego owocu, czego żałuję, ale podobno w smaku przypomina właśnie jabłko i budyń waniliowy. Próbowałam za to owocu opuncji i jest całkiem smaczna :)



Było już o owocach, to może wróćmy jeszcze do roślin. Podobno Madera ma tak sprzyjający klimat, że niektóre kwiaty zakwitają kilka razy do roku, a inne nigdy nie przestają kwitnąć. Zdecydowanie potrafię w to uwierzyć. W każdym ogrodzie, nieważne czy jest to ogród, gdzie trzeba zapłacić wstęp, czy ogród w mieście, wszędzie gdzie jest oczko wodne, staw, czy fontanna, zawsze pojawiają się łabędzie i kaczki. Wygląda też na to, że mieszkańcy dbają o te ptaki, bo w tych miejscach są takie mini domki, gdzie ptaki mogą się schować. Mają też dostarczane jedzenie. Te oczka wodne w połączeniu z ptakami, które są tak przyzwyczajone do ludzi, że dają się pogłaskać, tworzy prawdziwie romantyczną scenerię.  
Żałuję tylko, że akurat nad ogrodem unosiły się chmury, przez co te zdjęcia są bardzo ponure. Gdyby były rozjaśnione słońcem, cała sceneria byłaby iście bajkowa.

1 komentarz:

  1. Jest bajkowa...

    Wspominałaś coś o chronologicznym porządku, mam jednak wrażenie, że po prostu stopniujesz wrażenia i z każdym kolejnym postem jestem bardziej zachwycona :)

    Ludzie potrafią zadbać o zieleń, o zwierzęta - niewiele starania (+warunki naturalne), a efekt jest powalający. Szkoda, że takie podejście jest rzadko spotykane - bo to nie musi być tropikalny ogród, wystarczyłoby tak niewiele (wrzucać śmieci do kosza, nie zadeptywać trawnika, nie smarować po ścianach), by i u nas było trochę ładniej. Ok, dygresja ;)

    OdpowiedzUsuń