niedziela, 8 stycznia 2012

Yvonne Woon „Piękni i Martwi”


Na początku można odnieść wrażenie, że książka nieco się ciągnie, a niektóre wydarzenia zostały opisane zbyt dokładnie, jednak wraz z rozwojem akcji okazuję się, że autorka miała w tym swój cel i nie bez powodu przedstawiła takie szczegóły. Warto więc przebrnąć przez ten początek.
Główna bohaterka traci rodziców w dziwnych okolicznościach, musi opuścić przyjaciół i wyjechać do szkoły z internatem. Stopniowo odkrywa, że nie jest to zwykła szkoła i zaczyna zgłębiać jej mroczne sekrety. Poznaje też niezwykle przystojnego chłopaka, który jest zarówno czarujący, jak i mroczny. I w tym miejscu nie mogłam się otrząsnąć ze skojarzeń ze „Zmierzchem”: doskonały wygląd, zimna skóra, chłodny oddech, nawet niektóre dialogi wydawały mi się podobne. Mimo tego, całość jest świetna i niebanalna. Autorka miała doskonały pomysł, bo choć dużo jest książek o nieśmiertelnych istotach, to jednak czegoś takiego jeszcze nie było. Sama akademia też jest wyjątkowa. Świetnie została opisana jej nietypowość i wykładane przedmioty, a przy okazji wpleciono idee i myśli znanych filozofów, jak choćby Kartezjusza – który odnoszę wrażenie, stał się w dużej mierze inspiracją do napisania tej książki. Warto też wspomnieć, że główna bohaterka jest w zasadzie typową nastolatką, a jej przemyślenia i zachowanie są jak najbardziej adekwatne do wieku. Sam koniec książki jest dość poruszający, bo dowodzi, istnienia prawdziwej i przede wszystkim dojrzałej miłości. Pytanie tylko czy taka miłość jest możliwa wśród szesnastolatków? Szczerze w to wątpię, ale przecież to książka fantasy, a w nich jak wiemy, wszystko jest możliwe :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz