niedziela, 8 stycznia 2012

Edukacja seksualna

Byłam ostatnio świadkiem ostrej wymiany zdań na temat lekcji wychowania do życia w rodzinie. Matki dziewczynek w wieku gimnazjalnym kłóciły się, o to, czy taka lekcja jest potrzeba. Oczywiście kłótniom na ten temat nie ma końca.
Faktem jest, że to lekcja dodatkowa i zanim dany uczeń zacznie na nią uczęszczać, rodzice muszą wyrazić pisemną zgodę. Dla mnie odpowiedź, czy taka lekcja jest potrzebna jest bardzo prosta. Tak jest potrzebna, wątpliwości budzą jednak treści przekazywane na wspomnianych zajęciach, oraz ich forma. I wcale nie mam zamiaru robić z Polaków, zacofanych fanatyków religijnych, którzy rzekomo mają wmawiać młodym ludziom, że seks przed ślubem jest surowo zabroniony, a jedyną metodą antykoncepcji jest „naturalne planowanie rodziny”, oczywiście i tak się zdarza. Często ten spór pojawia się w mediach. Zastanawiam się tylko dlaczego wszędzie miesza się religię z edukacją seksualną młodzieży? Oczywiście niektórzy mogą powiedzieć, że to ściśle związane z zasadami wyznawanymi przez Polskę, która uważana jest za kraj katolicki. Wydaje mi się, że ci wszyscy zagorzali przeciwnicy wychowania seksualnego, nie biorą pod uwagę jednej bardzo ważnej rzeczy. Zapominają, że młodzież w wieku gimnazjalnym, jest na takim etapie życia, w którym każdy poszukuje swojej tożsamości i eksperymentuje i kompletnie nie ma dla nich znaczenia, co nakazuje religia.
Pytając nastolatków, czy chcieliby mieć taką lekcję, większość odpowiada, że tak, są jednak i tacy, którzy uważają, że tego typu lekcje nie odpowiadają rzeczywistości i niewątpliwie w niektórych sytuacjach mają rację. Młodzi ludzie chcą rozmawiać o seksie i wszystkim, co się z nim wiąże, ale nie mają z kim, więc albo eksperymentują i uczą się przez doświadczenie, co często bywa dość tragiczne w skutkach, albo pytają kolegów. Edukacja seksualna jest im potrzeba. Dlaczego zatem tak niechętnie organizowane są lekcje z rzetelną wiedzą na ten temat?
Z drugiej strony nauczyciele często mówią, że młodzież się śmieje i nie chce współpracować, kiedy tylko poruszy się temat seksu. Tylko dlaczego tak ich to dziwi??? Młodzi ludzie nie chcą rozmawiać o tym z rodzicami, więc jak mają się otworzyć przed nauczycielem, zwłaszcza jeśli on występuje w roli mentora a uczeń jest audytorium, które rzekomo o niczym nie ma pojęcia? Najłatwiej otworzyć się przed kimś zupełnie obcym, kto nie jest rodzicem, ale nie jest też związany ze szkołą. Dlaczego nie zejdziemy do poziomu młodzieży i nie rozmawiamy z nimi jak równy z równym uznając przy tym, że i młodzież ma jakieś pojęcie na temat seksu?  Dajmy im możliwość wymiany swoich opinii i wiedzy na temat seksu, jednocześnie ich edukując i ucząc odpowiedzialności za własne postępowanie. Nie traktujmy ich jak dzieci, lecz jak dorosłych ludzi zdolnych do ponoszenia konsekwencji własnych zachowań. Może wtedy zmniejszy się liczna niechcianych ciąży a młodzi ludzie zaczną myśleć zanim zrobią coś, czego mogliby żałować. Przy okazji może nabiorą większego zaufania do osób dorosłych i nie będą się bali zadawania pytań.   

Tęsknię za słońcem i ciepłem, ale do wiosny coraz bliżej, więc jakoś trzeba przerwać.

Muzyka na dziś: Two Steps From Hell - Everlasting http://www.youtube.com/watch?v=T2UpUjC20vw&feature=related&noredirect=1

1 komentarz:

  1. Dlaczego miesza się religię z edukacją seksualną? A z czym się jej u nas nie miesza... Przecież z medycyną również :/

    Zagorzali przeciwnicy, chociaż chyba mimo wszystko bardziej pasowałoby mi nazwać ich fanatykami, zakładają, iż jeśli o czymś nie będzie się mówić, to i ludzie myśleć o tym nie będą. Swoją drogą potrafię sobie wyobrazić, że gdyby takie zajęcia prowadziła osoba nieprzygotowana, skupiająca się głównie na własnym systemie wartości, pewno nie posyłałabym na nie dziecka.

    Masz rację, Kochana, oczywiście. Inicjatywy takie jak PONTON są najlepszym dowodem, że takie podejście się sprawdza. Tyle że to dość idealistyczne spojrzenie na problem, zakładające otwarty umysł, tolerancyjne podejście i dużo dobrej woli.

    Muzyka b. mi odpowiada :)

    PS. A do recenzji zajrzę dopiero, jak przeczytam książkę ;)

    OdpowiedzUsuń