środa, 1 lutego 2012

Sandra Brown – W objęciach nocy

Przyznam szczerze, że jest to jedna z moich ulubionych pozycji na liście epokowych książek. Jest absolutnie wyjątkowa pod każdym względem. Akcja skupia się na dwóch głównych bohaterach, ale nie traktuje pobieżnie innych, dzięki czemu historia ta jest wielowymiarowa.
Zastanawiam się, co napisać, żeby nie zdradzać zbyt wiele z samej treści…
Już po pierwszych kilku zdaniach, łatwo się zorientować, że nie będzie to prosta i lekka historia. Bo jak można uznać chęć własnej śmierci i urodzenie martwego dziecka za coś lekkiego? Z drugiej jednak strony fakt ten, był dla Lydii błogosławieństwem, ponieważ nie chciała dziecka, które zostało powołane do życia w wyniku gwałtu  w dodatku wykonanego, przez kogoś z rodziny. Będąc w stanie skrajnego wyczerpania Lydia trafia do karawany, która jest dość hermetyczną grupą ludzi. Zostaje postawiona w sytuacji, która była dla niej szalenie trudna, i nie mniej trudna dla człowieka, z którym przyszło jej mieszkać.
Ross, który zmaga się ze śmiercią ukochanej żony, nie potrafi zaakceptować faktu, że inna kobieta zajmuje jej miejsce. Traktuje ją więc podle, wręcz ją poniża. Sytuacji tej nie poprawia fakt, że Ross pożąda Lydii i to w sposób, której nie potrafi kontrolować. Obwinia więc o to nie tylko siebie ale w głównej mierze Lydię. Bardzo długo walczy ze sobą, lecz w końcu przegrywa.
Tak się jednak składa, że nie tylko Lydia ma swój sekret… Ross też, coś ukrywa… I właśnie kiedy wydawałoby się, że wszystko zmierza ku lepszemu, demony przeszłości dopadają ich… oboje…
Poza wątkiem głównych bohaterów autorka pięknie pokazała relacje, które panują wśród grupy, która wspólnie podróżuje. Bardzo podobał mi się Winston Hill i jego sługa. Wątek Leony Watkins i jej córki Priscilli, która jak na tamte czasy była chyba nie do końca typowa. Poza tym, cała rodzina Langstonów, była bardzo wyrazista. Bubba potrafił złapać za serce, zwłaszcza na samym końcu, kiedy to wyraźnie widać, że dorósł i z chłopca przemienił się w prawdziwego mężczyznę.
Mogłabym tu pisać i pisać, ale musiałabym zdradzić zbyt dużo z treści, a tego bardzo nie chcę robić, bo wtedy nie będzie tej atmosfery napięcia, która rośnie z każdą przeczytaną stroną, by wybuchnąć na sam koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz