poniedziałek, 2 lipca 2012

Nalini Singh – W ogniu uczuć


Jest to druga część z serii o rasie Psi. Tym razem główną bohaterką jest Faith, dziewczyna, która jest niezwykle cenną jasnowidzką. Samo to niby nie jest szczególnie niezwykłe, a jednak w wykonaniu Nalini nabiera niesamowitego charakteru. Przede wszystkim ta część wydawała mi się nawet głębsza niż poprzednia. Być może dlatego, że Faith przez ponad dwadzieścia lat żyła w kompletnym odosobnieniu. Właśnie przez to, była dużo bardziej narażona na czynniki zewnętrzne. Nawet zwykły dotyk dostarczał jej zbyt wielu wrażeń zmysłowych, które groziły załamaniem się jej umysłu. Faith sama w sobie była dość złożoną postacią, a jednak niezwykle silną. Widziała straszne rzeczy w swoich wizjach, nawet z punktu widzenia mordercy, narażała przy tym własne życie, a jednak walczyła o swoje przetrwanie. Trudno mi opisać atmosferę, jaka panowała w tej części, bo o ile w poprzedniej urzekło mnie odkrywanie emocji, o tyle w tej części zachwyciło mnie odkrywanie namiętności przy pomocy wielu zmysłów. To było naprawdę niesamowite czytać coś takiego.
Dodatkowej pikanterii dostarczał drugi główny bohater Vaughn, który pojawił się również w poprzedniej części. Bardzo się cieszę, że  autorka tym razem właśnie jego obrała sobie za cel. Jako, że jest on najdzikszym ze zmiennokształtnych, w połączeniu z kruchą Faith tworzyli iście wybuchową mieszankę.
Byłam też pozytywnie zaskoczona, że poprzedni bohaterowie nie zostali tu pominięci i poniekąd można było przeczytać o ich dalszych losach, co dla mnie jest ogromnym atutem. Już nie mogę doczekać się kolejnej części, która ma ukazać się jakoś w sierpniu.
Jako, że w żaden sposób nie potrafię opisać atmosfery, tej jakże pasjonującej książki, postanowiłam poniżej zamieścić mały jej fragment.

„I nagle stał już o stopień niżej niż ona, mimo to był wyższy, silniejszy, emanujący dziką, niezaprzeczalną męskością. Jego na współ ludzkie oczy uchwyciły jej spojrzenie.
- Czego chcesz?
- Nie wiem – odpowiedź wyszła z samego jej jądra, z tej nieznanej części psyche, która była zdolna odczuwać zarówno lodowate przerażenie, jak i najbardziej rozkoszny głód.
- Możesz dotknąć. – Jego głos był prawdziwym kocim mruczeniem, które przetoczyło się po niej jak najmiększa, najbardziej zmysłowa pieszczota żywego futra. – Ja ciebie dotykałem. Teraz możesz wyrównać rachunki.
Dotknąć? To był bardzo zły pomysł. Prawdopodobnie rozsadzi jej umysł, czyniąc z niej śliniącą się idiotkę.
- Nie mogę.
- Tylko tyle, ile będziesz chciała – kusił. – Sama zdecydujesz. – Uniósł ramiona i zacisnął dłonie na brzegu daszku osłaniającego ganek. – Obiecuję.
Zaufać kotu? Musiałaby być szalona.
- Muszę wrócić – wyszeptała, lecz jej oczy utkwione były w zmysłowej pełni jego ust, a jej umysł zalany echem jego erotycznych myśli.
- Dopiero za kilka godzin. To mnóstwo czasu na zabawę.
Ale czy wystarczy jej czasu na naprawienie tarcz? Chroniące ją przed siecią działały, ale wbrew wszystkiemu, czego doświadczyła, czego dowiedziała się tego wieczoru, jeszcze nie znała metody, która ochroniłaby ją przed ciemnością i jednocześnie pozwoliła zabezpieczyć się przed złamaniem Ciszy. Już była szalona. Ponieważ zamierzała przyjąć zaproszenie Vaughna. I zamierzała się tym cieszyć. Błyskawice w jej krwi były gorącą pieszczotą, pulsowanie między jej nogami tak niepokojące jak wyjątkowy dotyk.
Czuła.
Unosząc dłoń, zawahała się, świadoma jego zwierzęcej natury.
- Obiecujesz?
Złapał na chwilę żartobliwie zębami jej palce unoszące się tak blisko jego ust.
- Obiecuję.
- Nawet jeśli ja… - nie wiedziała, jak to wyrazić.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz