wtorek, 10 lipca 2012

Kenyon Sherrilyn - Rozkosze Nocy


Książka dedykowana do starszych czytelniczek. Czy mi się podobała? Tak… ale nie byłam zauroczona. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że czegoś tu za dużo, a czegoś za mało. Było bardzo dużo odniesień do mitologii greckiej, a nawet same postaci z mitologii. A mimo to, nie poczułam tej magicznej atmosfery, która towarzyszyła mi przy czytaniu oryginalnej mitologii. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że świat wykreowany przez autorkę został potraktowany trochę po macoszemu. Tak, jakby chciała napisać tę książkę jak najszybciej. Można było dużo bardziej wciągnąć czytelnika klimat i otoczenie. Być może wynikało to z faktu, że było dużo dialogów, a za mało opisów? Nie wiem, ale wydawało mi się to dość powierzchowne. Nie poczułam się uczestnikiem wydarzeń, o których czytałam, a szkoda, bo to mogłoby być interesujące. Raził mnie też zbyt kolokwialny język i żargonowe odzywki, które strasznie kontrastowały z mitycznymi bohaterami. Miało to oczywiście swój urok i w wielu przypadkach było zabawne, jednak nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że było to nieco sztuczne i wymuszone. Czepiam się, wiem, ale mam porównanie z innymi tego typu historiami, a ta książka była na liście bestsellerów, więc chyba jestem usprawiedliwiona.
Nieważne co mi przeszkadzało, uważam że warto przeczytać tą książkę ze względu na samego głównego bohatera – Kyriana z Tracji. On urzekł mnie całkowicie. Pewnie dlatego, że mam słabość do mężczyzn złamanych i zranionych w przeszłości. On jako jedyny był chyba przemyślaną postacią. Tylko w nim czułam prawdziwą głębię i realność. Oczywiście Amandzie niczego nie brakowało, ale nie wyróżniała się niczym szczególnym, chyba że pewną dysharmonią między zawodem nudnej księgowej i jej charakterem zadziornej kobiety, co trochę mi się kłóciło. Domyślam się jaki autorka miała zamysł przedstawiając ją w taki sposób, ale chyba nie był to do końca udany manewr.
Podsumowując książka mnie nie powaliła na kolana, ale miło się ją czytało. Była raczej lekka, często wywoływała uśmiech na mojej twarzy, ale pomijając głównego bohatera, raczej nie zapadnie mi w pamięć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz