wtorek, 27 sierpnia 2013

Sylvia Day – Mąż, którego nie znałam


Bardzo fajna, lekka historia, choć dość nietypowa. To, co mi się ciśnie na usta, to pewna doza wulgarności. Dlaczego? Jak na tamte czasy bohaterowie byli zbyt otwarci w temacie seksu. Chodzi mi nie tyle o kwestię wykonawczą, co o otwartość słowną. To nie bardzo mi  pasuje do tamtej epoki. Co prawda bohaterka nie jest niewinną panienką na wydaniu, ale i tak używanie wulgarnych słów gryzie się z epoką. Jeśli jednak przymruży się na to oko, wychodzi z tego niesamowicie zabawna historia. Dialogi bohaterów, przekomarzania się oraz poczucie humoru zabarwione ironią  są bezbłędne. Isabel i Greysona po prostu nie da się nie lubić. Oboje są impulsywni i mają  bardzo otwarte spojrzenie na związek, co tworzy mieszankę wybuchową.

Z pewnością nie jest to typowy romans historyczny, ale polecam wszystkim, którym nie przeszkadzają wulgaryzmy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz