piątek, 10 stycznia 2014

Alexandra Monir – Poza czasem

PRAWDZIWA MIŁOŚĆ NIE ZNA GRANIC, CZASU I PRZESTRZENI…



„Nie umiem żyć zwyczajnie,
Muszę gonić czas.
Pochłonął mnie nieodwracalnie
Twoich oczu blask.
Zabierz mnie tam, gdzie przyjaciel czas
Nigdy już nie rozdzieli nas.
Zabierz mnie na szalony bal,

Ściśnij dłoń - odfruniemy w dal.”

Jedno jest pewne, na pewno zapamiętam tę książkę na bardzo długo. Kiedy o niej myślę na usta ciśnie mi się słowo „urocza” i „piękna”. Czytałam już wiele historii, w których pojawiał się wątek podróży w czasie, ale ta jest po prostu niesamowita. Z pewnością przyczynia się do tego styl autorki, który bardzo mi odpowiada. Monir pisze lekko i z ogromnym wyczuciem.
Autorka zabiera nas w niesamowitą podróż m. in. po Nowym Yorku z 1910 roku, w epokę jazzu i szalonych lat dwudziestych i wreszcie do Ameryki w okresie II wojny światowej. Wszystko to przeplata się z rokiem 2010. Mogłoby się wydawać, że taka podróż może być nużąca, ale nic bardziej mylnego. Opisy są bardzo wyważone, a przedstawiane wydarzenia niesamowicie wciągające. Po prostu nie sposób oderwać się od tej książki. I choć historia sama w sobie jest nieprawdziwa, to jednak miejsca opisane w książce, są jak najbardziej rzeczywiste. Możemy np. spotkać Luisa Armstronga, odwiedzić Harlem etc. Poznajemy też ówczesną socjetę, przeplata się nawet słynna Lista Czterystu. 
Główni bohaterowie to również ogromny plus tej historii, wszak to przecież romans. Romans inny niż wszystkie. Trudno mi go opisać, bo to pewna doza niewinności, romantyzmu i wyrafinowania. Dla mnie niezwykle urzekający, choć nie powiedziałabym, że szczęśliwy. W fabule bardzo ważna jest muzyka, pięknie wplatane melodie i teksty piosenek (Autorka jest też kompozytorem i solistką). Philip Walker to postać, o której tak naprawdę niewiele wiemy, a nie miałam poczucia, że jest płaski i pozbawiony osobowości. Wręcz przeciwnie, pokochałam go bezgranicznie od samego początku i z każdym kolejnym jego pojawieniem się w książce, moja miłość tylko rosła. Z kolei Michele Windsor to dziewczyna, której życie diametralnie się zmienia. Odkrywa, że może czerpać radość z życia. Właściwie emocjonalnie dojrzewa dzięki swoim podróżom w czasie. Miłość ich obojga jest naprawdę piękna, choć trudna. 
Mimo, że Poza czasem to romans autorka nie skupia się tylko i wyłącznie na nim. Michele poznaje swoich przodków, głównie płci żeńskiej. Wszystkie one są wyraźnie nakreślone, choć autorka nie miała zbyt wiele miejsca na zaakcentowanie ich osobowości. Właściwie w pewnym sensie ta historia jest też swoistym hołdem dla kobiet, które  żyły w tamtych czasach. 
„Nagle poczuła się dumna, że należy do rodziny Windsorów. Kobiety Windsorów musiały mierzyć się z bólem i rozpaczą, zawsze jednak trzymały głowy wysoko, szły do przodu i nigdy nie traciły nadziei. Były najsilniejszymi, najbardziej inspirującymi kobietami, jakie kiedykolwiek poznała. Ich zachowanie poruszyło ją i czuła się teraz zmotywowana, by pójść za ich przykładem.”
Nie mam pojęcia dlaczego ta historia aż tak bardzo mnie urzekła, pewnie złożyło się na to wiele czynników, ale jestem oczarowana. I dobrze mi z tym :) Wiem, że jest druga część tej historii, niestety jeszcze nie w naszym rodzimym języku, pewnie jak znajdę chwilę zajrzę do angielskiej wersji. Mam tylko nadzieję, że kolejna część nie przyniesie ze sobą rozczarowania i nie będzie sztucznie przedłużana, jak to często bywa. Jestem jednak dobrej myśli i mam nadzieję, że się nie zawiodę. Tę część jednak zdecydowanie polecam.

Melodia, która pojawia się w książce Franz Schubert - Serenade

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz