„You’ve got a new life now,
You’re free from old ties.
I can’t undertad how,
Was all I knew a lie?
We could live all we ever dreamed
If you’d just remember you love me
Cause I...
I remember
The way you uesed to hold me.
I remember
The trill we used to share.
We seem to be
Strangers passing by now.
Tell me, did you forget how
We once cares?”
Jakże wielka jest moja radość po przeczytaniu drugiej części „Poza czasem”. Wbrew moim obawom nie poczułam się rozczarowana. Wręcz przeciwnie, jestem jeszcze bardziej oczarowana. Po tej części ta historia podoba mi się jeszcze bardziej. Jest głębsza, bardziej kompletna.
Choć nigdy nie przepadałam za rozdzielaniem głównych bohaterów, to tutaj bardzo mi się podobał ten zabieg. Może dlatego, że nie było to rozdzielenie w stricte tego słowa znaczeniu.
W tej części czytelnik poznaje bardziej dziadków Michele oraz historię miłości Marion i Henry’ego Irvinga, która jest niemal tak samo niezwykła jak historia głównych bohaterów. Mamy też okazję poznać podróże w czasie z punktu widzenia Henry’ego - za sprawą jego dziennika. Opis lat 90-tych widzianych jego oczami autorka zdała na 6... Trudno opisać coś, co dla nas jest codziennością (mam na myśli gadżety codziennego użytku), jako przedmioty absolutnie niezwykłe. Autorka uniknęła przy tym przesady, o którą łatwo przy tego typu zabiegach. Oczywiście wątek związany z Rebeccą wprowadza dodatkowo dreszczyk emocji.
Fabuła przeplatana jest informacjami z podręcznika The Handbook of the Time Society, który wzbogaca treść i dostarcza czytelnikowi wskazówek odnośnie tego kim tak naprawdę jest Michele.
Ogólnie obie części bardzo mi się podobały. Mam słabość do tego typu książek. Obie moim zdaniem zostały napisane bardzo lekko i czyta się je jednym tchem. Naprawdę trudno było mi się od nich oderwać. Gorąco polecam. Ja sama z pewnością wrócę do tej historii jeszcze nie raz.
……………..
"I wish I could tell you everything, but I’m afraid you’ll think I’m crazy—even crazier than you probably think I already am,” she said with a shaky smile. “We have so much to talk about, but first, you just need to remember.” “Help me, then.” Philip moved a step closer to her, and Michele felt a delicious shiver run up her spine at the feel of his breath on her cheek. Summoning her courage, Michele took his hand, lacing her fingers with his. “Does this … feel familiar?” Philip held his breath. He closed his eyes, and for a minute the two of them seemed to have forgotten where they were. “Michele,” he whispered, as if in a trance. “I don’t know why I feel like this.” She found that she could barely move or think as Philip gently leaned his forehead against hers, his body so close that she could hear his accelerated heartbeat. With trembling hands, she reached up and placed her palm against his, their fingers interlacing again. Gazing at each other, a look of mutual understanding seemed to pass through them, when suddenly the grand lobby clock struck—and Michele felt their two bodies begin to rise. Philipe drew a sharp breth, clasping her hand tighter and looking down in disbelief as their feet were lifted off the floor by an invisible hand. " What's heppening?"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz