piątek, 30 listopada 2012

Sylvia Day - Dotyk Crossa



Czytając tę książkę nie sposób nie porównywać jej do 50 twarzy Greya. I choć obie pozycje mają wspólne cechy, to jednak w ostatecznym rozrachunku różnią się. W tym poście będę nawiązywać do Greya, pewnie powstanie coś na kształt porównania. 

Dotyk Crossa też jest trylogią, więc przypuszczam, że akacja jeszcze się rozwinie, w dalszych częściach. W tej książce przede wszystkim nie mamy tego elektryzującego, mrocznego i tak bardzo tajemniczego klimatu, jak to się miało w przypadku Greya. Nie było też tylu punktów kulminacyjnych, które były przyczyną licznych zwrotów akcji. Klimat jest więc zupełnie inny. Występują wątki dominacji seksualnej, ale w tej części były zaledwie wspomniane i nie sądzę żeby rozwinęły się szczególnie mocno w kolejnych częściach (nie twierdzę, że to źle). To, co mi trochę przeszkadzało to język, którego używano do opisów aktów seksualnych. Niektóre określenia były nieco zbyt wulgarne, jak dla mnie. Rozumiem, że to był zabieg, żeby pokazać pewną dzikość samego aktu, ale można było to zrobić łagodniejszym językiem. Paradoksalnie ekstremalne sceny z Greya były bardziej subtelne, niż te tu. 
Główna bohaterka Eva, wcale nie jest biedną dziewczyną i w dodatku dziewicą, wręcz przeciwnie. Ma 24 lata, bogatego ojczyma i niczego jej nie brakuje. Tyle tylko, że boryka się z trudną przeszłością, która znacznie utrudnia jej relacje z mężczyznami. Główny bohater natomiast - Gideon - to mężczyzna bogaty, nieziemsko przystojny i apodyktyczny, a przy tym boryka się z trudnymi doświadczeniami. Nie widać tu tego splendoru i blichtru bogactwa jak u Greya, a szkoda, bo lubię czytać o świecie, w którym mnie samej nie będzie dane się obracać. Mamy więc istną mieszankę wybuchową, bo doświadczenia z przeszłości tej dwójki znacząco wpływają na ich wzajemną relację. Tak sobie myślę, że zachowanie Gideona nie zawsze może być jasne dla przeciętnego czytelnika, można było nad tym bardziej popracować. Główni bohaterowie są zaburzeni, i pod tym względem (ogromu ich problemów) treść jest dużo bardziej zatrważająca, niż u Greya. Bo kiedy uświadomimy sobie ogrom krzywdy tej dwójki, to trudno to przełknąć. Do tego dochodzi jeszcze matka Evy, która raz po raz się przewija w treści, jej ojczym, który jest człowiekiem raczej skomplikowanym i współlokator Evy, równie zaburzony jak ona sama. To wszystko tworzy niesamowitą sieć, skomplikowanych relacji. Momentami czułam się jakbym czytała przebieg terapii i słuchała Dialogu Sokratejskiego, ale to akurat plus dla autorki za wiedzę i znajomość tematu. 

Podsumowując, warto przeczytać Dotyk Crossa. Jeśli komuś podobało się 50 twarzy Greya istnieje prawdopodobieństwo, że i ta pozycja przypadnie mu do gustu. Ja wolę Greya ale Cross też jest uroczy na swój własny, indywidualny sposób.

6 komentarzy:

  1. zgadzam się z podsumowaniem w 100%

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wolę Crossa i ma być wydana czwarta część.

    OdpowiedzUsuń
  3. grey team! <3 xd

    OdpowiedzUsuń
  4. To nie jest trylogia, powstają kolejne części tak przynajmniej twierdzi autorka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam polecam dalsze części :)

    OdpowiedzUsuń