piątek, 30 listopada 2012

Fecebookowe zwyczaje..


Mój stosunek do portali społecznościowych jest dość ambiwalentny, bo choć sama posiadam konto na facebooku, to jednak trudno się  z niego dowiedzieć czegoś o samej właścicielce. Dostęp do zdjęć ma tylko ścisłe grono bliskich mi osób, a szersza grupa nie dowie się nawet jaki kierunek studiów ukończyłam. Z moich doświadczeń wynika, że portale te są źródłem wiedzy o danym użytkowniku dla osób, często niepożądanych i ciekawskich plotkarzy.  Czerpię więc chorą satysfakcję z faktu, że czasem słyszę zdanie w stylu „ a co się dzieje z... , czy nadal jest w związki z...bo z facebooka nic się nie dowiedziałam”. Nie bawi mnie upublicznianie swojego życia prywatnego, publikowanie swoich aktualnych myśli. Rozumiem, że dość duża grupa osób czuje potrzebę chwalenia się swoim osiągnięciami, partnerem, czy dobrami materialnymi. Ja nie potrzebuję aprobaty społecznej z tego rodzaju źródeł. Śmieszą mnie posty ze zdjęciem sukienki z podpisem „właśnie wybieram sukienkę na wieczorną imprezę”. Nie potrafię za to zrozumieć wrzucania na portal zdjęć swoich dzieci nagich w wannie, lub tuż przed kąpielą. Rozumiem rodzicielską dumę, ale w sieci grasuje tylu chorych ludzi i pedofili, że szansa, iż taki trafi na twoje dziecko jest całkiem realna. Po co więc to robić? Jeśli jakaś 19-latka wrzuca zdjęcia w pozach jednoznacznie zachęcających do postrzegania jej jako obiekt czysto seksualny, to jej wola, nie mnie to oceniać, ale ja się na to nie piszę. 


Powyższy obrazek otrzymałam mailem, cóż trafie podsumował nasze czasy. Nic dodać, nic ująć.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz