sobota, 12 maja 2012

Spontaniczna wycieczka

Od dziecka kochałam zamki i pałace. Pobudzały moją dziecięcą wyobraźnię. Teraz kiedy jestem dość stara, fascynacja tymi budowlami wcale mi nie przeszła. Będąc wśród zamkowych murów, słuchając niesamowitych historii, moja wyobraźnia nadal pracuje na wysokich obrotach, choć może nie w kategoriach księżniczek i białych rumaków :)

Wycieczka na zamek Czocha, była efektem długiego weekendu. I choć mężczyźni wybrali się na motorach, a ja byłam jedynym kierowcą, który podjął się prawie trzygodzinnej trasy w jedną stronę, to jednak nie żałuję. Zdecydowanie było warto pojechać do Leśnej i zobaczyć tę jakże tajemniczą perełkę architektury. Jedyny powód mojego żalu, to bardzo ograniczona możliwość zwiedzenia zamku w środku. Jako że jest to również hotel, część została przerobiona na pokoje hotelowe. Można nawet wynająć główną sypialnię właściciela zamku z oryginalną łazienką (z oryginalnym sanitariatem i ceramiką) oraz garderobą z gigantycznym czterostronnym lustrem. Podobno apartament ten cieszy się szczególnym powodzeniem u nowożeńców, czego akurat ja nie potrafię zrozumieć. I nawet nie chodzi o fakt, że sypialnia ta jest ciemna i raczej przytłaczająca, choć wyjątkowa. Ale, nie chciałabym spędzać nocy poślubnej w oryginalnym łożu z którego kilka setek lat wcześniej zrzucano niechciane kochanki wprost do lochów. Oczywiście teraz ten mechanizm został zablokowany, ale zawsze… nie wydaje mi się to specjalnie romantyczne. Być może do wyobraźni nowożeńców bardziej przemawia fakt, iż kiedyś małżonek musiał zapukać w drzwiczki do łoża i wcale nie chodziło o pukanie ręką. Nie wiem, ale ja nie chciałabym tam spać, za co pewnie odpowiedzialna jest moja wyobraźnia.


Przechadzając się wśród starych murów, przemierzając ukryte przejścia i zwiedzając lochy z salami tortur nie mogłam się otrząsnąć z myśli, jak dziwne i okrutne były tamte czasy. Wystarczył kaprys jakiegoś szlachcica i człowiek znikał zapomniany z tego świata. Wystarczyło pomówienie, alby znaleźć się w sali tortur. Szczególne wrażenie robiło krzesło przeznaczone dla „czarownic” drewniane i całe pokryte ostrymi, metalowymi kolcami, które wbijały się głęboko w skórę.




Jak każdy zamek i ten ma swoje legendy i unikalne historie. Choć jest ich kilka, mnie w pamięci została jedna, o pięknej Urlrice, którą za niewierność mąż, po powrocie z wojny, zrzucił do studni, a dziecko kazał zamurować żywcem w białym, marmurowym kominku, który zachował się do dziś. Podobno w tamtych czasach takie praktyki był chlebem powszednim, a zamurowywanie zwłok w murach zamków miało przynosić szczęście. Brr ciarki mnie przechodzą, kiedy o tym myślę. W każdym razie studnię zwaną studnią niewiernych żon, podobnie jak kominek możemy zobaczyć dziś.


I na koniec, nie mogę pominąć pięknej okolicy. Lasy i rzeka wokół zamku są cudowne, a majowa zieleń tylko dodawała im uroku. Możliwość zobaczenia zamku od strony wody, z małego stateczku jest bardzo urokliwa. Wiem, że wiele osób nie słyszało o zamku Czocha. Zwykle jest pomijany przy wymienianiu naszych narodowych zabytków, a szkoda, bo filmowcy potrafili się nim zachwycić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz