poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Katja Millay - Morze Spokoju


Byłam ogromnie ciekawa tej książki, zwłaszcza jeśli na okładce przeczytałam: „ Ta książka złamie ci serce i sklei je na nowo”. Czy się zawiodłam? Chyba nie, choć spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Prawdę mówiąc przez prawie połowę książki strasznie się męczyłam i trudno mi znaleźć przyczynę... być może przez deficyt dialogów (choć nigdy nie miałam nic przeciwko opisom), zbyt leniwe tempo akcji, a może przez nie do końca zrozumiałe motywy zachowania głównych bohaterów? A przecież te ostatnie powinny być dla mnie jasne, jednak coś mi tu nie do końca pasowało. Mimo wszystko, mniej więcej od połowy książka wciągnęła mnie bez reszty. 

Główna bohaterka - Nastaya, dziewczyna, którą dwa lata wcześniej spotkała straszna tragedia. Od tego czasu Nastaya nie jest tą samą osobą, jej życie się zmieniło, a ona sama chyba jeszcze bardziej. Właściwie jej postawa jest dość skrajna, ma służyć ochronie kruchej psychiki. Jednocześnie jednak Nastaya nosi w sobie ogromne pokłady złości, co jest jak najbardziej zrozumiałe. Całość jej kreacji nie do końca mnie przekonuje, jest tam kilka zgrzytów, ale pewnie się czepiam. 

Josh natomiast, przypadł mi do gustu dużo bardziej niż główna bohaterka. Jego poczucie osamotnienia bardzo do mnie przemawiało. Motywy jego działania nie pozostawiały żadnych wątpliwości, no może poza „polem siłowym”, którym się otaczał, ale postanowiłam wierzyć autorce na słowo. 

Relacje Josha i Nastayi były... trudne, mówiąc bardzo oględnie. Z jednej strony sobie pomagali, z drugiej jednak była w tym cała masa destrukcji, nie tylko siebie, ale i drugiej osoby. Momentami przykro było patrzeć, jak ranią siebie wzajemnie. Ostatecznie jednak wszystko kończy się happy endem. Dodatkowym atutem są postaci Drew i Tierney.


Jestem pewna, że nie wszystkim przypadnie ta pozycja do gustu, ale uważam, że warto.  

…….

"W wieku, kiedy większość dzieciaków próbuje dojść, kim są, ja próbowałam pojąć, dlaczego jestem. Już nie należałam do tego świata. Nie to, że chciałam umrzeć, po prostu czułam, że powinnam nie żyć. Co jest bardzo trudne, kiedy wszyscy oczekują od ciebie, że będziesz czuć wdzięczność właśnie za to, że żyjesz."
"Morze spokoju" str. 142

1 komentarz:

  1. Mnie książka zauroczyła od samego początku, czekałam jednak na rozwój wydarzeń dość długo, ale nie zawiodłam się. Super że miłość nie przychodzi tu tak szybko, na początku książki;) Lecz po takim zakończeniu, aż chciałoby się więcej;) Super że ja poleciłaś, zachęciła mnie Twoja recenzja i dopóki nie przeczytałam książki nie mogłam przestać o niej myśleć;)

    OdpowiedzUsuń