wtorek, 1 kwietnia 2014

Jay Crownover - Buntownik


Zdecydowanie polubiłam ten nowy gatunek. Ta pozycja bardzo przypadła mi do gustu, może nie było nadzwyczajnych fajerwerków, ale i tak mi się podobało.

Mamy tu całą masę problemów i dwie rodziny - Archerowie i Landonowie zupełnie inne, a jednak łączy je jedna rzecz... pewna doza dysfunkcji. 

Główni bohaterowie mnie osobiście ujęli zarówno Rule jak i Shaw. Oboje byli skrzywdzeni, każde w inny sposób. Łączyła ich przeszłość i zaczęła łączyć teraźniejszość, która była skomplikowana. Rule wciąż zmagał się z łatką czarnej owcy rodziny (choć to zbyt lekkie określenie), otoczył się murem, który miał go chronić przed jakąkolwiek formą uczuć. Otaczał się wianuszkiem płytkich relacji, zupełnie nie doceniając tego, co posiadał. Był zagubiony i przestraszony - pod maską twardziela. Shaw z kolei była jedną z najbardziej empatycznych bohaterek, z jakimi się spotkałam. Przy całej oziębłości, której doświadczyła ze strony rodziny, był to niesamowity kontrast. Rozumiała Rule’a jak nikt inny, dostrzegała w nim to, do czego większość nie docierała. Kochała go całą sobą i jako pierwsza brała w obronę, choć Rule tego nie dostrzegał. Nie miała łatwo, a jednak jej postawa opłaciła się. Relacja Rule’a i Shaw zdecydowanie nie należała do prostych, była usłana cierniami, które choć bolesne, ostatecznie zostały przezwyciężone. Długą drogę przybyli główni bohaterowie, odnajdując siebie samych i prawdziwych siebie wzajemnie, bez upiększeń i udawania.

Ta historia pokazuje również do czego może prowadzić upór i duma oraz tajemnica rodzinna, która w końcu musi wyjść na jaw. 


Myślę, że sporej grupie osób ta pozycja przypadnie do gustu, ale bez większego wow :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz