niedziela, 16 marca 2014

J. Lynn – Zaczekaj na mnie


To moje drugie zatknięcie z gatunkiem New Adult i poprzednia pozycja była dużo lepsza, ale ta też jest bardzo przyjemna w odbiorze, choć chyba bardziej przypadnie do gustu nieco młodszym czytelniczkom. Mamy tu do czynienia ze studentami, co jest całkiem przyjemną odmianą. Dobrze jest wrócić do tych czasów.

Poznajemy zatem Avery 19-latkę z traumą po przejściach. Studia na drugim końcu kraju to dla niej ucieczka od dawnego życia, choć ono akurat nie daje o sobie zapomnieć. Avery zmaga się ze swoimi demonami i stara się żyć minimalizując traumatyczne przeżycia. Czytelnik dopiero na samym końcu dowiaduje się, co tak naprawdę zdarzyło się pięć lat wcześniej, choć można to wydedukować właściwie od samego początku. W pierwszy dzień zajęć Avery poznaje Cama, w dość zawstydzających okolicznościach. Tak rozpoczyna się ich wspólna historia. Cama nie sposób nie lubić. Jest zabawny, inteligentny, opiekuńczy i ma przerośnięte ego :) Do tego jest niesamowicie wytrwały i z chęcią spotkałabym kogoś takiego w realnym życiu. Jego teksty i pomysły bardzo mnie bawiły. Jego podejście do Avery było naprawdę ujmujące. Nie znaczy to, że nie musieli się zmagać z demonami przeszłości (i teraźniejszości również) ich ścieżka wcale nie była łatwa. Cam również posiadał przykre doświadczenie z przeszłości, ale w przeciwieństwie do Avery był z nim pogodzony. Z miłą chęcią zerknęłabym do jego głowy, bo naprawdę mnie ujął.

Ta historia to taka bajeczka dla tzw. młodych dorosłych. Bardzo przyjemna historia, którą pochłania i wciąga od samego początku. To historia, która bawi i wzrusza. Czy taki Cam może istnieć w realnym świecie? Możliwe, że tak, choć pewna nie jestem.

Oczywiście mogłabym się czepiać wielu rzeczy, ale nie chcę, bo ta historia naprawdę bardzo mi się podobała. Mam tylko problem z wydawnictwem. Znowu Amber i znowu liczne błędy.  

Mam poczucie, że ten post jest bardzo chaotyczny ale trudno mi napisać coś o tej pozycji, żeby nie zdradzić samej treści.   

3 komentarze:

  1. Hej:)

    Nie kupiłam i nie czytałam oficjalnego wydania.. Kiedyś zaczęłam czytać nieoficjalne i po pierwszym rozdziale stwierdziłam, że nie da się tego czytać... że nie przebrnę przez ten bełkot i często bezsensowne zdania. Sięgnęłam więc do oryginału ;) Kiedy się dowiedziałam, iż Amber ma zamiar to wydać, napisałam do nich z zapytaniem czy mogę to dla nich przetłumaczyć... Odpowiedź odmowna, "bo już mają gotowe" . A coś mi bardzo, bardzo mocno wydaje, że capnęli to nieoficjalne i je poprawili by było bardziej po polsku i śmierdziało translatorem wujka google. Szkoda mi jednak kasy, żeby kupić i porównać... :/

    Pozdrawiam,
    Aśka (tłumaczka hobbystka)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W oryginalnym wydaniu zdania były raczej składne, choć zdarzało się coś niekoniecznie idealnie po polsku. Mnie się ogólnie już nie chce wypowiadać o kwestiach technicznych wydawnictwa Amber, bo błędy to u Nich standard, a czasem jest ich aż tyle, że po prostu brak mi słów.

      Usuń
  2. Świetna historia. Bardzo mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń