wtorek, 3 września 2013

Cassandra Clare - Dary Anioła: Miasto kości



No i stało się... Tyle szumu powstało wokół ekranizacji tej powieści, że w końcu sięgnęłam po książkę i przeczytałam pierwszą część. Długo się przed tym wzbraniałam, gdyż wcześniej miałam w rękach Mechanicznego Anioła i nie podobał mi się jakoś szczególnie. Ale... zwracam honor autorce, bo Miasto Kości jest całkiem całkiem. 

Bardzo dobrze nakreślona fabuła, wyraziści bohaterowie i świetnie wykreowany, paranormalny świat, który przenika się z tym ludzkim. Bardzo podoba mi się cała koncepcja autorki i dość spora doza nieprzewidywalności w trakcie czytania. Jest kilka zwrotów akcji i wszystkie dzieje się naprawdę bardzo szybko. Nie sposób więc się znudzić. 

Clary jest artystyczną duszą, ale nie szarą myszką. Ma odwagę, dąży do prawdy i mówiąc kolokwialnie ma jaja, mimo młodego wieku. Jace z kolei jest nieco oschły i trudny w obyciu, ale to maska, pod którą kryje się miękkie serce i poraniona dusza. Polubiłam go od razu i o ile pochodzenie Clary było dla mnie jasne bardzo szybko, o tyle pochodzenie Jace’a nieco mnie zaskoczyło i chyba niezbyt pozytywnie, bo widziałam w tej dwójce niezłą parę z gatunku tych romantycznych. Isabelle i Alec choć równie wyraziści momentami mnie irytowali. Alec był zwyczajnie wredny, co akurat było zrozumiałe, natomiast nie bardzo wiem co sądzić o Isabelle, czegoś mi w niej brakowało. Simona też nie sposób nie polubić, przypomina mi misiowatego, czasem dumnego przyjaciela z sąsiedztwa, aczkolwiek nie widzę go jako pary dla Clary. To, co jest dużym atutem tej książki to postać Valentine’a. Choć to czarny charakter, nie jest jednoznaczny, ma wiele odcieni i jest skomplikowany. Potrafi hipnotyzować czytelnika i wzbudzać emocje.

Ogólnie książka jest napisana dość prostym językiem i wydaje mi się, że trafia do większości czytelników. Pewnie za jakiś czas sięgnę po drugą część, na razie jednak mam ciekawsze pozycje na oku, a przynajmniej tak mi się wydaje :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz