piątek, 5 października 2012

Oszukani?


Trafiłam ostatnio na cykl artykułów o „oszukanym pokoleniu”. Biorąc pod uwagę mój wiek, zaliczam się do owej kategorii. Czytam więc, że „padliśmy ofiarą oszustwa edukacyjnego”. Czy czuję się oszukana? Nie. Czy z pracą w Polsce jest trudno? Tak, ale mało gdzie nie jest?
Zgadzam się, iż w Polsce utarł się pogląd, że studia wyższe dadzą ci lepsze życie. Sama pamiętam pewnego rodzaju nagonkę, że koniecznie trzeba iść na studia, bo jak nie, to jesteś gorszy. Dla wielu osób starszych i młodszych to wykształcenie, jest czynnikiem decydującym o osądzie danego człowieka. Tyle tylko, że dla mnie to pogląd wywodzący się jeszcze z czasów komuny, i jak do tej pory starsze pokolenia nie zrewidowały go, a powinny. Jeśli już koniecznie chcemy sądzić i wnioskować o człowieku, rozpatrzmy to, jak radzi sobie w życiu. Tytuł mgr nie ma z tym wiele wspólnego. Jeśli ktoś ślepo wierzył, że dyplom gwarantuje mu pracę, to pozostaje mi tylko współczuć. Jeśli teraz zapytałabym młodego człowieka, czy woli tytuł i niepewną przyszłość na rynku pracy, czy może woli zdobyć doświadczenie np. jako mechanik i pracę ma zapewnioną, to przypuszczam, że wielu wybrałoby opcję drugą. Oczywiście, tego typu zawody nie mają takiego prestiżu, jak np. prawnik czy lekarz, ale przecież potrzebni są i tacy i tacy. Czy zatem lepiej żyć w dobrobycie będąc mechanikiem, czy może lepiej być bezrobotnym magistrem? Prestiż nie zapewni nam dobrobytu. Oczywiście wszystko znacznie upraszczam, bo inaczej nie starczyłoby mi dnia żeby rozważyć wszystkie możliwości. Tematu jakości polskiej edukacji, wolę nawet nie poruszać.
Pamiętam, jak wiele osób składało mi gratulacje z racji obrony tytułu. Kiedy odpowiadałam, że to żadne osiągnięcie, wszyscy bez wyjątku byli zdziwieni. A ja zawsze powtarzałam, że tytuł magistra w dzisiejszych czasach, to żadne wielkie osiągnięcie, ma go przecież co druga osoba. Gratulować można doktoratu, czy profesury. Jeśli jednak ktoś puchnie z dumy, bo ma tytuł mgr, to jego wola. Oby tylko owa duma nie wyprowadziła go w pole, bo z syndromem nieadekwatnych oczekiwań wśród absolwentów uczelni wyższych spotykam się na co dzień.
W kolejnym artykule zostały przytoczone wypowiedzi „oszukanego pokolenia”. Lista narzekań, zawiedzionych oczekiwań i tego jak jest trudno, nie ma końca. Oni wszyscy mają rację, tyle tylko, że chyba nie zauważają pewnej oczywistości. Rynek pracy jest jaki jest, i tego nie zmienimy. Zamiast narzekać trzeba raczej zacisnąć zęby i dostosować się do tego, co jest. Zawsze powtarzałam, że jeśli mój zawód nie przyniesie mi dochodów, to się przekwalifikuję. Nawet jeśli miałabym otworzyć firmę sprzątającą (co dla wielu jest hańbą). To nie tytuły świadczą o tym, jakim jesteśmy człowiekiem, ani czy wygraliśmy w swoim życiu. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, czasu się nie cofnie, ale przekwalifikować można się zawsze. Znaleźć pracę nie jest łatwo, ale nie jest to też niemożliwe. Masz za dużo tytułów? To nie pisz w CV wszystkich. Masz ich za mało? To zrób kolejne kursy i szkolenia. Próbuj, bierz co jest (w granicach twoich możliwości), i w międzyczasie szukaj czegoś, co bardziej ci odpowiada. Narzekanie w niczym nam nie pomoże. Musimy walczyć, bo bez walki możemy uznać się za przegranych.       

1 komentarz:

  1. Och, gratulować obrony można, to często przecież jakiś punkt zwrotny w życiu, nieraz zamknięcie pewnego etapu... Gorzej, gdy ktoś wpisuje sobie "mgr" na tabliczce uznając, iż to rozstrzyga o jego kompetencjach.

    Pamiętam, kiedy jeździłam w liceum na wymiany międzyszkolne do Niemiec, byłam zaskoczona, że tak wielu (większość?) naszych kolegów zupełnie nie myślało o kontynuowaniu edukacji na uczelni wyższej. Bo po co? Gdy kończyłam studia i zajrzałam do niemieckiego biura karier, zaszokowałam pracującą tam panią, która nie spodziewała się, że mogłabym szukać pracy zaraz po studiach, nie dając sobie czasu na "poszukiwanie" swojej własnej drogi.

    W Polsce wszyscy "muszą" studiować, ten pęd do dyplomu (niekoniecznie do wiedzy) powoduje inflację wyższego wykształcenia jako takiego. Bo poziom wielu prywatnych uczelni... jest jaki jest.

    Nie czuję się oszukana, wiedziałam, że trzeba będzie walczyć. Wydaje mi się, iż bardziej oszukani mogą czuć się ludzie, którzy w latach 80tych i 90tych walczyli o zmiany ustrojowe w naszym kraju - oni chyba akurat najmniej skorzystali.

    Oszukane pokolenie? Przecież problemy ze znalezieniem pracy mają nie tylko 20-, 30-latkowie, ale i osoby starsze. Może więc nie należy na siłę wyodrębniać jakiejś grupy i robić z tego modnego tematu, lecz rozpatrywać to w szerszych kategoriach, przeciągającego się kryzysu. Na razie nie jest u nas jeszcze tak źle jak choćby z Hiszpanii.

    OdpowiedzUsuń