niedziela, 14 października 2012

Eva Voller - Magiczna Gondola



Mówi się „Nie sądź książki po okładce”, cóż, może okładka nie jest wyznacznikiem oceny książki, ale z pewnością wpływa na to, czy czytelnik weźmie ją do ręki. W przypadku Magicznej Gondoli, okładka zdecydowanie zachęca do zerknięcia w treść książki. Biorąc ją do ręki na odwrocie obwoluty możemy przeczytać: „Współczesna dziewczyna. Przystojny młodzieniec. Czerwona gondola. Klimatyczna Wenecja. Historia poza czasem.”   Czyż to nie brzmi zachęcająco? To teraz może o tym, jak wygląda rzeczywistość z mojej, całkowicie subiektywnej perspektywy.

Wszystko, co zostało napisane na okładce, to oczywiście prawda. Główna bohaterka Anna, to naprawdę typowa nastolatka, przywiązana do swoich gadżetów, mało zainteresowana tym, co rodzice mają do powiedzenia, ale przy tym również zdeterminowana i odważna. Sebastino natomiast, jest czarującym, nieco tajemniczym Włochem, który chodzi swoimi ścieżkami, a przy tym jest odpowiedzialny i nie sposób go nie lubić. 

Cała fabuła jest dość oryginalna. Może nie tyle sam motyw podróży w czasie, co cała reszta. Wiele sytuacji mnie naprawdę śmieszyło, zwłaszcza ta „transczasowa” blokada, która zamieniała najróżniejsze słowa, będące anachronizmami. Ponieważ cała historia jest pisana z punktu widzenia Anny, możemy więc poznać (często wywołujące uśmiech) jej przemyślenia dotyczące różnic epokowych. 

Sama autorka w bardzo barwny sposób opisała Wenecję, zarówno tę współczesną, jak i tę  historyczną. Rzadko się spotyka, żeby opisując życie historyczne wspominało się tak dużo o tamtejszej higienie, toaletowych zwyczajach, postępie medycyny (albo raczej jej braku). Ogromny plus za przedstawienie Wenecji w sposób rzeczywisty, bez upiększaczy, czy pominięć tego, co niekoniecznie przyjemne. Mimo to, Wenecja wcale nie straciła swojego uroku. Nadal zachwycała.

To, co mnie nie przekonało, to uczucie głównych bohaterów, które pojawiło się jakby znikąd. Możliwe, że to moja wina i najzwyczajniej w świecie tego nie zauważyłam, ale moim zdaniem było to mało wyraźne i zbyt szybkie. Tak, jakby ktoś pstryknął i bęc - są w sobie zakochani.

Ogólnie książka nie powaliła mnie na kolana, ale uważam, że była całkiem niezła i warto ją przeczytać, choćby ze względu na same opisy Wenecji z XV wieku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz