wtorek, 4 września 2012

Changes…

Ogarnia mnie chaos i nie jest to najprzyjemniejsze. Pobudka o 5:30, żeby stawić się do jednej pracy na 6:30. Potem zaczyna się balansowanie między jedną a drugą. Wracając do domu, mam stertę papierów do przejrzenia, żeby wdrożyć się w procedury i obowiązujące przepisy. Ilość zaplanowanych dla mnie szkoleń na najbliższy rok jest zatrważająca, a projekty do opracowania mnożą się z dnia na dzień. W efekcie jestem senna już o 23:00. Nie mam pojęcia jak będzie dalej, na razie po dwóch dniach jestem nieco przytłoczona. Obawiam się, że zabraknie mi czasu na czytanie dla przyjemności. Muszę jakoś przetrwać.
Mimo braku czasu zapisałam się na fitness, cóż po dzisiejszym dniu stwierdzam, że jutro się nie ruszę. Będzie problem nawet z wejściem po schodach, i nie mam co do tego wątpliwości.
***
Fachowcy działają mi na nerwy, wystarczy spuścić ich z oka na chwilę i już coś schrzanią. Ile bym dała żeby ktoś się nimi zajął, zamiast mnie.

1 komentarz:

  1. Nie zazdroszczę Ci, Słonko, to brzmi naprawdę niezbyt ciekawie i wierzę Ci, że czujesz się przytłoczona. Pewno świadomość, iż możesz zrezygnować, wcale nie pomaga...

    Chyba nie da się niczego mądrego powiedzieć. Jesteś jeszcze młoda (wcale nie wymądrzam się), masz czas, żeby coś zdecydować tudzież - zapracować sobie teraz na późniejszą wygodę. Tak, to też nie brzmi pocieszająco :/

    Poruszać się trochę to dobra sprawa. I lepiej będziesz się czuła, jeśli jutro też trochę poćwiczysz, choćby kwadrans w domu, inaczej zakwasy zrobią się nieprzyjemne ;)

    OdpowiedzUsuń