piątek, 22 czerwca 2012

Nalini Singh – W niewoli zmysłów


Przeczytałam tę książkę już trzy tygodnie temu, ale zabrakło mi czasu, żeby coś o niej napisać. Jako, że nie przepadam za tematyką związaną ze zmiennokształtnymi, sięgnęłam po nią tylko i wyłącznie ze względu na autorkę. Miałam nadzieję, że będzie napisana w podobnym klimacie jak seria Łowcy Gildii. Teraz mogę otwarcie przyznać, że „W niewoli zmysłów” urzekło mnie na wszystkie możliwe sposoby. Trudno mi porównywać tę książkę z poprzednią serią, bo są one zupełnie różne, nie zmienia to jednak faktu, że z pewnością sięgnę po następną część.
Nalini stworzyła rasę Psi. Moim zdaniem jest to pomysł jedyny w swoim rodzaju i absolutnie genialny. Ten wytwór jest dokładnie w stylu Nalini Singh. Czym są Psi? To w pewnym sensie ludzie, ale wyprani ze wszelkich emocji, a ich zachowanie opiera się na chłodnej logice. I tym właśnie jest główna bohaterka. Sascha zajmuje wysoką pozycję w sieci Psi, ale żyje w przekonaniu, że jest popsuta. Towarzyszy jej ciągły strach przed rehabilitacją, przez co cały czas więc wzmacnia swoje bariery ochronne i maskuje fakt, że jest wadliwą Psi.
Cała rasa Psi i zasady jakie panują wśród nich zostały opisane przez autorkę w sposób niezwykle barwny i ciekawy. Choć z pozoru Psi przypominają ludzi a właściwie nimi są, to jednak czytając, dokładnie wiadomo, że Psi jest Psi (jakkolwiek dziwnie to brzmi).
Przeciwieństwem i niesamowitym kontrastem jest rasa zmiennokształtnych. Wśród nich również panują określone zasady i zwyczaje. Nie jest to jednak rasa głupia, wręcz przeciwnie, dzięki emocjom widzą rzeczy, których Psi często nie dostrzegają. Lucas (główny bohater) jest alfą i podbił moje serce. Jest twardym mężczyzną, ale z przeszłością. Potrafi być przy tym niezwykle opiekuńczy i uparcie dążyć do celu. Można więc sobie wyobrazić, co się dzieje, kiedy te dwa przeciwieństwa zaczynają razem współpracować.
Uderzał mnie kontrast między tymi dwoma bohaterami. Mimo to, czytając, odnosiło się wrażenie, że wszystko pasuje i układa się w piękną harmonijną całość. Sascha oczarowała mnie podobnie jak Lucas. Wielokrotnie było mi jej szkoda. Żyła pod ciągłą presją, ukrywała się bez przerwy i w dodatku żyła ze świadomością, że jest popsuta. To musi być straszna perspektywa. Nie mogłam wyjść z podziwu, kiedy bohaterka stopniowo była wprowadzana w świat emocji i odruchowych reakcji. Lucas uczył ją, że wyrażanie emocji jest czymś dozwolonym i koniecznym. To było niesamowite uczucie towarzyszyć jej w tym procesie.
Nie chcę zdradzać treści, bo stopniowe odkrywanie świata stworzonego przez Nalini jest niesamowitą frajdą. Wspomnę tylko, że koncepcja uzdrowiciela dusz, mnie przypadła bardzo do gustu. Okładka zaś moim zdaniem jest hipnotyzująca i z pewnością działa na wyobraźnię :)
Podsumowując, gorąco polecam tę pozycję wszystkim, którzy lubią paranormalny świat, bo naprawdę warto. Żałuję tylko, że kolejna część dotyczy innej dwójki bohaterów, bo tych tu, polubiłam całym sercem. Fakt ten jednak nie zniechęca mnie do sięgnięcia po kolejną część, wręcz przeciwnie, już nawet kupiłam książkę i kiedy tylko znajdę chwilę z pewnością przeczytam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz