Cóż mogę napisać... to typowy romans z lekkim wątkiem erotycznym. Absolutnie nie mam zamiaru się tego czepiać. Nie oszukujmy się, romanse to nie jest literatura najwyższych lotów i trzeba je oceniać adekwatnie do gatunku :) Alex i Dillon to też raczej typowi bohaterowie romansu. Ona twarda babka, choć aktualnie przechodzi kryzys. On stara się sprostać oczekiwaniom rodziny, jednocześnie dbając o innych ludzi. Mamy więc przypadkowe spotkanie i kłamstwo, na którym opiera się właściwie cała fabuła. Niby nic nadzwyczajnego, ale czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Książka jest idealna na tzw. odmóżdżenie :) Jedyne czego mi zabrakło, to trochę historii głównych bohaterów, bo tak naprawdę nie wiemy o nich zbyt wiele.
Jeśli ktoś szuka głębszej literatury, to ta książka raczej nie przypadnie mu do gustu. Ale nada się na chłodny wieczór z lampką wina.
Hehe, nawet wśród tych lekkich pozycji, na-wolny-wieczór, są takie, przy których po kilku stronach można tylko westchnąć. I to nie z przyjemności :) W tych zabieganych czasach trudno skupić się na "ambitnych" książkach, tylko że... szkoda, iż te nie-ambitne często bardziej drażnią niż pozwalają się zrelaksować. Buuu... Ostatnio więcej książek odkładam niż biorę do przeczytania.
OdpowiedzUsuńLepsza jest druga książka z serii ale tą też warto przeczytać, szczególnie w jesienne długie wieczory :)
OdpowiedzUsuń