Książkę przeczytałam zaraz po
premierze, ale nie miałam czasu o niej napisać. Właściwie byłam zdziwiona, bo
wydawało mi się, że będzie to trylogia, a tymczasem pojawią się dalsze części.
Ile? Podobno w sumie 5. Nie wiem czy się z tego cieszyć. Bo o ile książki mi się
podobają, o tyle obawiam się, że kolejne części będą nieco wymuszone. A może
nie? W końcu ta część jest najlepsza ze wszystkich, jeśli ten trend się utrzyma…
będzie dobrze :)
Co słychać u Evy i Gideona w
trzecim tomie? Sporo się dzieje, ale za to jest mniej otwartych kłótni między
bohaterami. Kto wie, może to cisza przed burzą? Mam nadzieję, że jednak nie. Odnoszę
wrażenie, że nowie postaci jeszcze sporo namieszają – w końcu przeszłość nie
może dać o sobie tak łatwo zapomnieć. Bezgraniczna
miłość Gideona nieustannie mnie zachwyca, nawet jeśli takie rzeczy zdarzają się
tylko w książkach :) Ich weekendowy wypad bardzo przypadł mi do gustu. Nie mam
pojęcia jak potoczą się losy pary Cary-Trey, ale osobiście bardzo im kibicuję.
Wątek z rodzicami Evy też może mieć jakieś znaczenie. Z chęcią przeczytam co
będzie dalej i liczę na to, że się nie zawiodę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz