To już kolejna historia o bohaterach z salonu tatuażu i jednocześnie kolejna, którą pokochałam. Niby nie ma tu nic szczególnego i niczym specjalnym się nie wyróżnia, jednak uwielbiam bohaterów tej serii, mają w sobie to coś.
Tym razem bliżej poznajemy Corę i Rome’a, których spotkaliśmy już w poprzednich częściach. I cóż mogę napisać… uwielbiam ich. Cięty język Cory i szorstkość Rome’a, nadają charakteru tej historii. Oboje są dla siebie stworzeni. Oczywiście los kładzie im sporo kłód pod nogi. Przeszłość nie daje im spokoju i uderza raz za razem, ale jak to w romansach bywa prawdziwa miłość zawsze zwycięża.
Dalsze losy bohaterów z poprzednich części są dodatkowym atutem. Epilog z kolei jest zapowiedzią następnej części, tym razem będzie to Nash . Oczywiście można by się czepiać, że pewne tematy zostały potraktowane nieco powierzchownie, tylko po co? Książkę czyta się lekko i przyjemnie nawet jeśli tematyka temu przeczy.
Jedyny minus to sztuczny podział książki na dwa tomy, ale to akurat zasługa wiadomego wydawnictwa. O dziwo tym razem było mniej błędów i literówek w tekście, ciekawe, czy ta tendencja będzie się utrzymywać.
Książkę polecam wszystkim, którym spodobały się dwie poprzednie części.