czwartek, 27 września 2012

E L James – 50 Twarzy Greya, Ciemniejsza strona Greya, Nowe oblicze Greya


O powyższych tytułach, słyszał już niemal każdy, nawet Ci, którzy nie lubią czytać. Najróżniejsze portale bombardują nas opisami fenomenu tych książek. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym trochę nie poszperała i nie zapoznała się z komentarzami i opiniami, o tej serii. I szczerze mówiąc miałam niesamowitą zabawę, zapoznając się z tym wszystkim, ubawiłam się setnie nie jeden raz. Możemy więc przeczytać np., że to „pornol dla mamusiek”, „sado maso”, cz też, że pierwotnie był to fan fiction uwaga (!) o wampirach. Żeby było śmieszniej to ostatnie przeczytałam w szanowanym tygodniku, nie był to więc żaden komentarz, tudzież opinia. Dochodzę więc do wniosku, że wiele osób wypowiadało się, nie wiedząc tak właściwie o czym. Nie mam pojęcia, czemu miałoby to służyć, ale dociekać nie będę.


Jak zwykle, kiedy jakaś książka zostaje okrzyknięta fenomenem, natychmiast pojawiają się jej zagorzali przeciwnicy i zwolennicy. W tym wypadku nie może być inaczej. Oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania, nie każdemu musi się wszystko podobać, gusta są przecież różne. Jednak czytając komentarze ( nie ma znaczenia czy przychylne czy wręcz odwrotnie) dochodzę do wniosku, że w większości tych wypowiedzi mam do czynienia ze skrajnym niezrozumieniem treści. Wszędzie pojawiają się głównie wzmianki o wszelkiego rodzaju scenach seksu, cóż było tego sporo, ale nie to było tu najważniejsze. Sado maso? Hmm… radziłabym co poniektórym sprawdzić to pojęcie w słowniku, bo najwyraźniej mamy tu do czynienia z pomyleniem pojęć, lub z problemem czytania ze zrozumieniem. Jednych obrzydza to, drugich obrzydza tamto… ja tu nie widziałam nic szczególnie obrzydliwego, już bardziej obrzydliwe było choćby „The red Line”.

Spotkałam się też z zarzutami, pod kątem samej poprawności tekstu i liczby powtórzeń. Cóż… tekst może i nie był szczególnie bogaty, mnie to akurat w tym wypadku nie przeszkadzało, ale domyślam się, że bardziej wrażliwi mogli mieć z tym problem. Faktem jest też, że 2 części czytałam w języku angielskim, który generalnie, charakteryzuje sporo powtórzeń, nie zwracałam więc na to uwagi. Nie mnie oceniać bogactwo językowe, nie jestem ekspertem, zostawię ocenę specjalistom.
Odnosząc się teraz do samej treści, mnie się książka bardzo podobała, i jestem pewna, że wrócę do niej jeszcze nie raz. I wcale nie chodzi mi tu o sceny seksu, bo zwracanie uwagi tylko na nie, jest nieco krótkowzroczne. Mnie zafascynowała postać samego Christiana, został świetnie wykreowany. Jest taką damską fantazją. Niesamowicie bogaty, przystojny i absolutnie niedoskonały. Mężczyzna męski w stu procentach, a jednak złamany przez swoje wcześniejsze doświadczenia. I to tu, moim  zdaniem, było prawdziwe centrum akcji. To na tym powinien się skupić czytelnik. Na wewnętrznej przemianie, jaka zaszła w tym bohaterze. Na mozolnej pracy zarówno jego, jak i jej. Na tym jak ciężko było zwalczyć wszystkie traumy. Jeden krok do przodu, dwa do tyłu. To była niezła frajda patrzeć, jak dorosły mężczyzna dorasta na naszych oczach, jak reaguje na otaczającą go rzeczywistość i jak traci nad nią kontrolę, jak próbuje walczyć o to, na czym mu zależy. Czasem było ciężko, czasem gorzko, czasem słodko. Tego samego doszukałam się w scenach seksu, tu nie chodziło o tanie podniety dla czytelnika, to miało swój sens, który został wyraźnie nakreślony i wystarczyło tylko chcieć go dostrzec. Skupiając się na tym, cała seria nabiera zupełnie innego, głębszego znaczenia. I to właśnie dlatego tak bardzo podobała mi się ta książka. Poza tym akcja była wciągająca i trzymała w napięciu.
Podobno ma powstać ekranizacja, cóż, nie jestem pewna jak miałoby to wyglądać, obawiam się, że może to przypominać porno. Pewnie obejrzę film (jeśli powstanie) z czystej ciekawości. Trwają spekulacje, kto ma grać rolę głównego bohatera, ja mam swój typ, ten ktoś pojawiał mi się przed oczami za każdym razem kiedy tylko usiłowałam sobie wyobrazić Christiana. Nie napiszę kto to, ale z pewnością nie jest to R. Pattinson.
I na koniec czy polecam tę pozycję? Ani tak, ani nie. To zależy czego, kto szuka w książkach, jeśli ktoś jest wyczulony na sceny seksualne, to może nie dać rady tego przeczytać, co wcale nie znaczy, że są paskudne. Dla mnie każda następna część była lepsza od poprzedniej, ale to moje bardzo subiektywne odczucie

1 komentarz:

  1. Co nie zmienia faktu, że jak dla mnie najlepszym ff jest E.P i mam nadzieje, że książka która została wydana nie ma w sobie wielu zmian(oprócz tych oczywistych ) ... Żyje nadzieją, że jakieś polskie wydawnictwo połasi się na tłumaczenie EP. A co do Fifty'ego (czy jakkolwiek to można to zapisać po naszemu) książka być może nie powala na kolana stylem czy barwnym językiem jednak wnosi coś nowego do literatury powszechnej, tak jakby znosi tabu na temat seksu - dominacji,"niewolnictwa"..

    OdpowiedzUsuń