niedziela, 22 grudnia 2013

Barbara Dawson Smith - Kopciuszek


To rzeczywiście w pewnym sensie historia o kopciuszku w postaci zasadniczej, 26-letniej starej panny, która przemienia się w pięknego łabędzia. W tym wypadku w grę wchodzi jeszcze dziecko podrzutek i wiele nieoczekiwanych wydarzeń.

Ech, trudno mi napisać tu coś, żeby nie zdradzić treści... Sama historia nie jest może szczególnie odkrywcza, ani nadzwyczajna ale... potrafi być nieprzewidywalna, a o to naprawdę trudno w romansach historycznych. Mamy tu też do czynienia z intrygą i to nie jedną. Samo poszukiwanie matki Marianny bywało zabawne. Zdarzały się też momenty rozpalające wyobraźnię. Tych wzruszających również nie zabrakło. 

Ogólnie bardzo przyjemnie spędziłam czas na tej lekturze. 

piątek, 6 grudnia 2013

Lauren Kate - Łza


„Never ever cry”

Tym razem miałam dwa powody żeby sięgnąć po tę książkę. Pierwszy to autorka, której nie trzeba przedstawiać miłośnikom literatury paranormalnej. Drugi, to sam opis, który zwiastował niesamowicie intrygującą historię. 

Bardzo ciekawy, unikatowy  pomysł na fabułę. Starożytne legendy autorka połączyła z elementami całkowicie fantastycznymi. Atlantyda? Dlaczego nie? :) Sam motyw łez wzbudzał moją ogromną ciekawość... „Nigdy, przenigdy nie płacz”. Już samo to zdanie pobudza wyobraźnię.  

Akcja toczy się dość leniwie... nie chcę powiedzieć, że wiało nudą, bo to nie byłaby prawda, jednak gdyby fabuła była nieco bardziej żwawa, pewnie trudno byłoby się oderwać. Oczywiście leniwość akcji ubarwiały opisy, które nie zostały potraktowane po macoszemu. 

Jeśli chodzi o samych bohaterów... Mam nieco mieszane odczucia. Eureka, nastolatka, która naprawdę wiele przeszła i nadal przechodzi - jest pogrążona w depresji, ma za sobą próbę samobójczą etc. I przyznam szczerze, że tu miałam z nią problem, bo jej zachowanie nie do końca mi pasowało do powyższych kategorii. Wyglądało to trochę tak, jakby autorka nie do końca potrafiła zdecydować, jaka właściwie ma być postać Eureki. Brook z kolei był dużo bardziej jednoznaczny. Wyraźnie można było zobaczyć zmiany, jakie w nim zachodziły. Ander - jak na głównego bohatera było go bardzo mało. Niby przewijał się przez całą fabułę, ale jakoś tak umykał, a szkoda, bo bardzo go polubiłam. Zwłaszcza po scenie ze złapaniem łzy. Niby nic takiego, a było rozczulające. 


Właściwie prawdziwa akcja zaczyna się gdzieś pod koniec książki, co tym bardziej rozbudza ciekawość kolejnych części, po które z pewnością sięgnę. Ta historia ma ogromny potencjał. Mam nadzieje, że autorka tak poprowadzi akcję, że dorówna serii o Upadłych. 

środa, 4 grudnia 2013

Katee Robert - Szczęśliwa Przegrana


Jest to kolejna historyjka, którą przeczyta się na jeden strzał. Takie zwyczajne poczytadło, które pewnie zniknie z pamięci razem z wieloma innymi. A jednak mi się podobało. Było lekko, łatwo i przyjemnie.  Fabuła była nieco naciągana, ale i tak czytało się całkiem fajnie.  Nathan i Chelsea zdobyli moją sympatię od razu. Nawet jeśli nie byli wielowymiarowymi bohaterami. 
To pozycja idealna na leniwy wieczór, kiedy chce się wyłączyć myślenie. Jeśli ktoś szuka czegoś górnolotnego, to lepiej niech nie sięga po Szczęśliwą Przegraną. 

niedziela, 1 grudnia 2013

Liz Carlyle – Piękna jak noc



Nie przypominam sobie żebym miała wcześniej do czynienia z tą autorką, a szkoda, bo pewnie miałabym już za sobą kilka jej książek. Przede wszystkim nie jest to krótka lektura (liczy ponad 400 stron), jak to zwykle bywa w przypadku romansów historycznych.

Sama fabuła też jest ciekawa. Helena i Cam spotykają się po latach. Łączy ich wspólna historia, która trwała znacznie dłużej, niż tylko chwilę. Owa historia kładzie się głębokim cieniem na obecne relacje bohaterów. Oboje próbują więc poradzić sobie z sytuacją, w której się znaleźli. Żeby jednak to zrobić najpierw muszą uporać z samym sobą, co nie jest łatwe, zwłaszcza w przypadku Cama. Piękna jak noc to historia utraconej młodzieńczej miłości. Historia o odebranych marzeniach i nadziejach. Historia, która potrafi poruszyć serce. Przez większą część książki było mi po prostu żal Heleny i Cama. Ich zmagania z codziennością i przeszłością wcale nie były łatwe.

Autorka nie pominęła też postaci pobocznych. Były bardzo dobrze nakreślone – siostra i brat Cama, proboszcz i oczywiście Ariane. Historia tej ostatniej sama w sobie była bardzo poruszająca. Dziewczynka z mutyzmem powstałym po traumie z dzieciństwa, potrafiła poruszyć serce, podobnie jak miłość, którą obdarzył ją ojciec. Duży plus dla autorki za wtrącenia opisujące perspektywę Ariane.

Mnie książka przypadła do gustu, ale nie jestem pewna czy wszystkim się spodoba.