wtorek, 22 października 2013

Za dużo...


I co z tego, że pierwszy tydzień października spędziłam na urlopie skoro przez ostatnie dwa tygodnie zdążyłam zapomnieć nie tylko o urlopie, ale i o tym jak się nazywam. Jak na złość kiedy pracy jest najwięcej trafiają mi się najcięższe przypadki. Weekend spędzony na zajęciach dodatkowo potęguje moje zmęczenie. Jestem niewyspana i przemęczona. Na szczęście zajęcia okazały się strzałem w dziesiątkę. Dokładnie czegoś takiego potrzebowałam - wiedzy czysto praktycznej :) Ech, nie ma co narzekać zawsze może być gorzej. Tymczasem muszę wrócić do stosu papierów.  


Nora Roberts - Z nakazu sądu


Z nakazu sądu to lekka lektura w odbiorze. Nie jest jakaś porywająca, ani nie urzeka niczym szczególnym, jednak czyta się bardzo przyjemnie. 

Rachel, piękna pani adwokat to babka z zasadami. Jest twarda i nie da sobie w kaszę dmuchać. Ma również miękkie serce i słabość do niegrzecznych chłopców. Potrafi dostrzec pod płaszczykiem cwaniactwa i arogancji to, czego inni nie potrafią. Tak właściwie tylko dzięki niej Nick zawraca ze złej drogi. Zack natomiast jest twardym i nieco upartym mężczyzną. Potrafi postawić na swoim gdy tego chce, ale ma też wrażliwe serce. Nic więc dziwnego, że Rachel i Zack połączyło nieplanowane uczucie. 

Sama fabuła nie zaskakuje, jest wręcz przewidywalna, ale nie nudna. Wyraziści bohaterowie są najmocniejszą stroną tej książki. Mam na myśli nie tylko głównych bohaterów, ale również panią sędzinę i lekarkę, która pojawia się tylko na chwilę. 

Książkę warto przeczytać, jeśli akurat nie ma się pod ręką czegoś lepszego.

środa, 16 października 2013

Megan Hart - Naga



Żeby przeczytać tę książkę trzeba wyzbyć się wielu stereotypów i uprzedzeń. Choć niewątpliwie jest to romans, autorka włożyła w niego całą masę dających do myślenia spraw. Dzięki temu książka stała się dużo bardziej głęboka. Z czym więc zetknie się czytelnik? Z homoseksualistami, z problemem rasizmu, problemem niechcianego dziecka, adopcją, religią katolicką i judaizmem, z problemami rodzinnymi etc. Gdybym miała powiedzieć o czym jest ta książka, powiedziałabym, że poza romansem jest też historią o poszukiwaniu swojej tożsamości. 

To, co również rzucało się mocno w oczy to relacja Olivii i Patricka. Choć początkowo wyglądała jak piękna przyjaźń, to w rzeczywistości był to bardzo toksyczny „związek”. O czym czytelnik miał okazję przekonać się z postępem fabuły. 

Sama Olivia, ambitna pani fotograf, uwikłana w pomieszaną relację, przechodzi pewnego rodzaju kryzys tożsamości. Kiedy spotyka Aleksa pozornie powinno wszystko splątać się jeszcze bardziej. I w istocie tak się dzieje, choć relacja, którą budują obojgu daje pewnego rodzaju ukojenie i spokój. O samym Aleksie dowiadujemy się niewiele, właściwie wszystko w pełni wyjaśnia się w ostatnich dwóch rozdziałach. Z pewnością był to celowy zabieg autorki, natomiast przez scenę na początku książki, czytelnik do końca nie ma pewności jak zakończy się ta historia. Właściwie miłość Olivii do Aleksa jest niemal idealna. Wymagała od niej ogromnego zaufania, akceptacji i przełamania strachu przed powtórką ze zdarzeń z przeszłości.  

Nie wiem czym konkretnie urzekła mnie ta powieść, ale z pewnością ją zapamiętam. Była inna i ma w sobie to coś. 

niedziela, 13 października 2013

Jessica Brody – 52 powody dla których nienawidzę mojego ojca


To była zdecydowanie rewelacyjna pozycja. Nie jest to może górnolotna lektura, ale zdecydowanie przyjemna i łatwa w odbiorze. Wielokrotnie uśmiechałam się przewracając kolejne kartki. Lexi Larrabee zamiast otrzymać 25 milionów dolarów otrzymuje listę 52 prac do wykonania. Warto dodać, że zawody, które ma wykonywać, to te najniżej płatne. Sięgając po tę książkę byłam niemal pewna, że autorka nie opisze wszystkich wykonywanych prac (wcale nie twierdzę, że to źle, wręcz przeciwnie). Miałam rację, zostały opisane tylko pierwsze zawody z listy i były naprawdę śmieszne. Samą Lexi dało się lubić od samego początku, mimo, że początkowo była kreowana na znaną, próżną dziewczynkę, której wszystko się należy.  Dziewczyna pławiła się w szampanie, rozbijała drogie samochody i nosiła ubrania najdroższe z możliwych. A jednak, wcale nie była tak zepsuta, jak mogłoby się wydawać. Lexi pod przymusem poznaje tzw. prawdziwe życie i problemy przeciętnych śmiertelników. Przy okazji zawiera przyjaźń i odkrywa, że ktoś może ją polubić dla niej samej. Oczywiście wcześniej miała dwie przyjaciółki od serca, ale cała reszta zawsze czegoś od niej oczekiwała. W książce znajdziemy też wątek romansu, bardzo przyjemnego dla oka czytelników. To, co jednak uderza najbardziej, to problem, który jest powodem zachowania Lexi. Nie jest to może szczególnie odkrywcze, ale autorka bardzo dosadnie pokazała, co potrafi zdziałać brak ciepła i rodzinnej atmosfery w domu. Celowo nie piszę  tu brak miłości, bo ojciec kochał Lexi, tylko nie potrafił tego okazać we właściwy sposób. Bał się, że skończy, jak jej matka i podejmował nietrafne decyzje. Jego osobista trauma i poczucie winy, również przyczyniły się do chłodu emocjonalnego, który go otaczał. Lexi postrzegała ojca jako zimnego drania, na szczęście miała okazję przekonać się, że jest w błędzie.

Książkę czyta się bardzo szybko i z uśmiechem na twarzy. Jest idealna na chwilę odprężenia w chłodne dni. No i plus za okładkę :)

Marina Anderson – Przystań Posłuszeństwa



Hmm… możliwe, że tym postem narażę się wielu osobom. Nie wiem czego spodziewałam się po tej książce, ale z pewnością nie tego, co w niej znalazłam. Właściwie nie powinnam nawet o niej pisać, bo przekartkowałam tę pozycję, gdyż nie dało się jej czytać. Romans zdecydowanie to nie jest, choć między wierszami można się go doszukać. Nie wiem jaki cel miała autorka, ale dla mnie to wyglądało jak pewnego rodzaju instruktarz. Bardzo precyzyjny i konkretny. Generalnie jeśli chodzi o samą treść to może 15 stron nie dotyczyło scen seksu. Cała reszta to dokładne opisy seksualnych poczynań. Przy czym nie były to opisy podszyte emocjonalnością i intymnym związkiem  dwojga ludzi. Wręcz przedziwnie. Znajdziemy tu czysto instrumentalny seks, nastawiony tylko i wyłącznie na osiągnięcie satysfakcji. Chcecie więcej konkretów? Seks grupowy, z osobami tej samej płci, bdsm, obserwowanie innych etc… Ogólnie było to wulgarne i często niesmaczne. Jeśli ktoś lubi tego rodzaju lektury proszę bardzo ale ja nie polecam.

poniedziałek, 7 października 2013

Lynn Cherrie – Do utraty tchu


„Do utraty tchu” to drugi tom serii (t.1 Do szaleństwa). Myślę, że ta część jest lepsza niż poprzednia. Dlaczego? Pewnie dlatego, że tym razem bohaterowie są nieco ciekawsi i dokładniej nakreśleni. Macy jest kobietą z charakterem, mimo ciężkich chwil z przeszłości, nie została wykreowana na postać słabą i złamaną - za co duży plus dla autorki. Seth natomiast jest niegrzecznym chłopcem z trudną przeszłością, która rzuca na niego nieustanny cień. Wydawałoby się, że ta dwójka nie powinna do siebie pasować, jednak świetnie się uzupełniają.
Książkę czyta się szybko, łatwo i przyjemnie. Jeśli komuś podobał się pierwszy tom, to ten z pewnością również przypadnie do gustu. Jeśli natomiast ktoś tęskni za bohaterami z pierwszej części, to również nie będzie rozczarowany, bo bardzo dużo dowiadujemy się o dalszych losach Candace i Briana.